|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Em
Flossy Whitemore, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Jednorożców
|
Wysłany: Pią 22:17, 20 Lip 2012 Temat postu: P4: Myra vs. Helen! |
|
|
Pojedynkują się: Myra vs. Helen!
Tytuł: Taki jak w oryginalnym tekście
Forma: Opowiadanie
Dlugość: Raczej krótkie
Temat: Przerobienie znanej baśni/bajki/ksiazki dla dzieci w taki sposob, by glówny bohater (czy tam bohaterka) byl nastolatkiem, a tekst opowiadal o jego problemach
Warunki:
- tekst ma byc dramatyczny
- pisany w czasie teraźniejszym, osobie trzeciej
- mają występować w nim nawiązania do oryginalnego tekstu, na którym bazujemy.
Tekst I
Brzydkie Kaczątko
Piękne słońce dziś mamy! - powiadali ludzie. - Dziś są zbiory. Najszczęśliwszy dzień w roku.
Tylko kto wiedział, że ten dzień nigdy nie przyniesie chluby tej wsi?
W starym domku, niedaleko pól, mieszka młoda kobieta. Kiedyś była sławna i cała wieś o niej mówiła. Dziewczyną była urodziwą i do tego wyjątkowo mądrą. Któregoś dnia jednak i to wszystko przeminęło. Głupota ludzka nigdy nie znała granic. Jej sława odwróciła się, a ludzie zaczęli szeptać.
Durna baba. Dzieciaka chciała to teraz ma! A niby to było takie piękne i mądre. - słyszała.
Czy ci ludzie mieli racje?
Nie wszystko straciła. Miała nadal urodę, inteligencję i dziecko. Nie potrzebowała nic więcej. Niech ludzie gadają, skoro nie znają prawdy. Kogo obchodziło jak sobie te dziecko dorobiła? Kogo obchodziło, że naprawdę go nie chciała?
Kobieta sapnęła po czym usiadła do fortepianu i zaczęła grać piosenkę Nightwish'a. Brzuch utrudniał jej granie. Dziewiąty miesiąc. Ciąża trojacza. Jasnowłosa załkała uderzając pięściami o klawisze. Zaczęła czuć jak odchodzą jej wody.
Niebieskooka odskoczyła od instrumentu po czym opadła na ziemię krzycząc. Ból. Czemu zawsze ból musiał towarzyszyć wszystkiemu? Zawsze był ból. Ból odchudzania się. Ból chodzenia bosymi nogami po ziemi. Ból od sztucznego uśmiechu...
Ból, ból, ból...
Trzy godziny później Marine urodziła. Dwójkę. Stęknęła słysząc krzyk swoich dzieci. Próbowała ignorować. Nie dało się.
Z ust kobiety wydał się nienaturalny ryk. Ryk bólu. Czemu TE trzecie nie chciało się urodzić? Czemu?
- Boże daj mi siłę! - wrzasnęła wijąc się w konwulsjach.
Najgorsze miało dopiero nadejść...
***
Kolejne godziny minęły wyjątkowo wolno.
Tik tak, tik tak. - śpiewał zegar odliczając sekundy.
Ile razy tak już zaśpiewał? 3600 razy? Więcej?
Marine stęknęła zauważając kolejne dziecko. Te, które nie chciało się urodzić.
Dziecko spokojnie leżało na ziemi podczas gdy reszta rodzeństwa płakała. Czemu one jest takie dziwne?
Po piętnastu minutach córeczka otworzyła swoje oczy. Oczy, które były czarne.
Czy oczy dziecka powinny być tak czarne? Zawsze mówiono, że są niebieskie.
Z oczu Marine popłynęły łzy.
- Lilith... - szepcze dotykając czarnych włosów dziecka.
***
Piętnaście lat. Tyle minęło od narodzin Lilith i jej rodzeństwa. Dziewczynka dorastała w samotności. Nie chodziła do szkoły, nie miała znajomych, innej rodziny. Niczego.
Dziewczynka nie była normalna. Czarne oczy jak węgiel, kruczoczarne włosy, jasna skóra jak u wampira i dziwne znamiona na ciele nie są czymś normalnym. Najwięcej znamion miała na plecach, szczególnie w środkowych partiach. Imię dziewczynki przerażało jeszcze bardziej niż wygląd.
Lilith.
Pradawny demon, pierwsza żona Adama. Potwór mordujący noworodki. Jak w inny sposób wytłumaczyć, że przez piętnaście minut dziewczę było martwe?
Jasnowłosa Marine ruszyła w stronę ciemnowłosej, która przycupnęła przy oknie spoglądając swoimi inteligentnymi oczyma na świat. Matka spojrzała za okno za którym kłóciły się dwie rodziny o to, czyj jest kot. Z ust przedstawicieli rodzin padały przekleństwa.
- Widzisz co się na tym świecie dzieje? - mówi dotykając włosów córki.
Dziewczynka wzdrygnęła się po czym wróciła do przyglądania się światu. Właśnie w takich chwilach wyobraźnia zaczynała płatać jej figle pokazując obrazy jak mogłaby się fajne bawić. Zazwyczaj to w takich chwilach czuła nienawiść i obrzydzenie do samej siebie. Do Lilith.
Matka nachyliła się nad córką i wytarła z kąta jej oka łzę, która ukradkiem zaczęła spływać.
- Pójdziemy na dwór? Masz już piętnaście lat, a ja nie mogę ukrywać cię przed światem całą wieczność.
Lilith rozpromieniła się po czym matka złapała ją pod ramię i wyprowadziła z domu. Światło słoneczne na chwilę poraziło czarne oczy dziewczyny. Ciemnowłosa ruszyła przed siebie mijając grono wesołych sąsiadek.
- Fuj, że to niby te jej dziecko? Ohyda.
- Noo. I do tego nazwano ją Lilith jak ten demon! I jeszcze jak to coś wygląda... - szeptały między sobą sąsiadki.
- Czarne to jakieś i do tego demonem nazwane nawet! Pewnie jej matka przespała się z diabłem i taka to szkarada wyszła.
Matka spojrzała na sąsiadki po czym zgromiła je wzrokiem.
- Drogie panie, moja córka nic wam przecież nie robi.
- Póki co! Któregoś dnia będzie się chciała związać z jakimś chłopakiem z naszej wsi! Niech sobie jakiegoś brzydala swojego pokroju znajdzie!
Dziewczynka spróbowała zignorować te słowa i ruszyła przed siebie przyglądając się nowym budynkom. Po czterdziestu minutach spaceru rodzinka wróciła do domu po czym dołączyła do niej dwójka córek, które wróciły ze szkoły. Od razu na progu domu zaczęły płakać.
- Matkoo! - wrzasnęła Julia ze łzami. - Nasze koleżanki przestały z nami rozmawiać z powodu Lilith! Powiedziały, że nie chcą się zadawać z kimś kto ma demona w rodzinie!
Marine stęknęła po czym objęła rękoma dwie córki, a Lilith skierowała się w stronę ich wspólnego pokoju. Nienawidziła siebie najbardziej na świecie. Opadła na poduchę płacząc, a po kilku minutach wróciło jej rodzeństwo.
- Jesteś potworem. Wszystko jest twoją winą! Lepiej by było gdybyś tamtego dnia na dobre umarła! - wyrzuciła z siebie Jarine.
Lilith zasłoniła uszy i wróciła do szlochania. Przez całą noc nie mogła zasnąć, podczas gdy jej jasnowłose bliźniaczki dawno zasnęły. Późno po trzeciej w nocy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Jęknęła i zaczęła coraz bardziej płakać, słysząc czyjeś krzyki i wrzaski swojej rodzicielki. Sparaliżowane strachem dziecko nie mogło się poruszyć po czym po prostu zasnęło.
Około piątej nad ranem dziewczyna pomaszerowała do kuchni. Właśnie wtedy zauważyła wybitą szybę, krew na podłodze i matkę z odwróconą twarzą w stronę okna.
- Mamo?... - zapytała dziewczynka swoim melancholijnym głosem.
Kobieta lekko poruszyła się sycząc z bólu. Było widać, że jest mocno pobita i roztrzęsiona. Załkała.
- Było by lepiej gdybyś na zawsze opuściła naszą rodzinę.
Jasnoskóra wzdrygnęła się po czym zasłoniła dłonią usta.
To koniec. Straciła już wszystko.
Dziewczynka szybko wybiegła z domu wykrzykując niezrozumiałe słowa i trzasnęła drzwiami nim matka zdążyła wypowiedzieć ostatnie słowa.
- Przepraszam Lilith. - szepnęła kobieta i opadła na ziemię.
Dziewczynka zaczęła biec. Nie obchodziło ją gdzie biegnie. Chciała uciekać. Przed swoim cieniem. Przed przeszłością. Przed światem. Przed samą sobą.
Lilith...
Kobieta demon. Morderca opętujący ciała dzieci. Zło i zniszczenie w jednym.
Lilith...
Dziewczyna opadła na kolana przy jeziorze płacząc jak szalona. Grupka chłopców z papierosami spojrzało na nią z obrzydzeniem.
- Czyżby nasz potworek wyszedł z klatki? - zaśmiał się jeden z nich po czym zasadził dziewczynie kopniaka w brzuch. - Pora nauczyć dziwadła gdzie ich miejsce.
Brunetka zaczęła płakać jak oszalała, ale nie płakała. Nie miała po co. By ktoś przybiegł ją ratować? Niby kto taki? Nie miała nikogo.
Lilith poczuła jak krew leje jej się z czoła i usłyszała śmiech chłopców po czym one ucichły.
Pif paf.
Krew.
Jeden z chłopaków opadł na ziemię z roztrzaskaną głową. Czarnooka wrzasnęła spoglądając w wielkie, niebieskie oczy martwego już chłopca.
Reszta chłopaków zaczęło krzyczeć po czym uciekli w popłochu. Lilith wstała i dopiero wtedy zauważyła co się dzieje. Bomba zleciała w kierunku wsi, a po chwili rozległ się głośny wybuch i miasteczko stanęło w płomieniach.
- NIEEE! - wyrzuciła z siebie dziewczynka.
To był koniec. Koniec jej życia. Koniec jej wsi. Koniec wszystkiego co miała.
Wszystko zaczęło pomału układać się w jedną całość. Pobicie matki, napad na dom, bomby, pożary...
Nie wiedziała o co tak dokładnie chodzi. Wiedziała jedynie, że straciła wszystko co kochała i, że kraj upada.
Dziewczynka pobiegła przed siebie. Nie wiedziała nawet po co się stara by przeżyć.
Biegła. Uciekała przed siebie po łąkach i lasach. Słyszała o pobliskich wsiach. Musiała biec.
Po półtora dniu biegu dotarła do kolejnej małej wsi. Bez żadnego zahamowania wpadła do stodoły i zasnęła przy kurach. Gdy się obudziła, zauważyła nad sobą dosyć silną i wysoką kobietę. Zgromiła dziecko wzrokiem.
- Czego chcesz dziewucho?
- Ja.. ja.. ja nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka! Przysięgam!
- Ah, to tak się bawimy, ty bezdomny śmieciu. Zapłacisz mi za to. Umiesz gotować?
- Nie, proszę pani.
- Prać?
- Nie, nie potrafię.
- A choćby wynosić śmieci lub myć naczynia?!
- Nie bardzo, proszę pani.
Kobieta przewróciła oczyma i uderzyła Lilith w twarz,
- Nie rób tak więcej ty beznadziejo! Za dwie godziny ma cię tu nie być, bo wezwę milicję.
Jasnoskóra kiwnęła głową trzymając się za czerwony policzek, a gdy gospodyni trzasnęła drzwiami od stodoły – zaczęła się zbierać.
Dwie godziny później dziewczyna opadła na ziemię pod wysoką wierzbą płacząc jak szalona. W jej głowie pojawiały się pytania, na które nie mogła znaleźć odpowiedzi. Jedyne co czuła to ból, żal, nienawiść do siebie i ból na plecach. Ból, na dziwnych znakach przy łopatkach. Krzyknęła po czym znowu zasnęła na zimnej ziemi. Nie miała już niczego.
Gdy sen zaczął otulać dziewczę ze wszystkich stron, ukazała jej się pewna kobieta. Kobieta ze skrzydłami wyglądającymi jak ptasie. Kobieta wyciągnęła dłonie w stronę ciemnookiej.
- Kochanie, złap mnie za rękę. - poprosiła.
- Kim ty jesteś? - zapytała przez łzy Lilith myśląc, że to jej się śni.
- Jestem twoim aniołem stróżem. Proszę, złap mnie za rękę, a rozprostuję twe skrzydła.
Lilith lekko się uśmiechnęła po czym podała rękę kobiecie. Dziewczyna złapała Lilith za drugą rękę po czym postawiła ją na nogi i sama zaczęła odlatywać trochę w tył.
- Chodź ze mną. Już przeżyłaś swoją życiową próbę. Możemy już stąd iść, - Lilith. Możesz odlecieć na swoich skrzydłach. - zapewniła kobieta.
Ciemnooka pokręciła głową po czym zaczęła gonić anioła, który pomału odlatywał trzymając ją za rękę.
- Ja nie mam skrzydeł! Nigdy ich nie miałam!
Anioł rozpromienił się.
- Lilith, wystarczy uwierzyć. - powiedziała i machnęła ręką po czym pod bluzką dziewczyny zaczęły się prostować małe skrzydła wyglądające jakby były z bibuły.
- Ale jak to możliwe?
Anioł uśmiechnął się po czym złapał dziewczynę obiema rękoma i odbił się od ziemi wraz z dzieckiem. Skrzydła dziewczynki zaczęły pomału prostować się i machać.
Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi, Lilith. Przeżyłaś już wiele w tej skórze. - Pora zostać uwolnionym. - zapewniła.
Właśnie tej nocy dziewczynka po raz pierwszy poczuła się szczęśliwa gdy zaczęła wznosić się nad ziemią w stronę chmur.
***
Następnego ranka w pobliżu płaczącej brzozy zebrał się tłum gapiów przyglądającym się jak policja i pogotowie zabiera zmarznięte ciało ciemnowłosej dziewczynki. Nikt nie wypytywał kim jest lub skąd mogła pochodzić. Wszyscy po prostu milczeli łącząc się w bólu.
Tekst 2
„Alicja w Krainie Czarów”
Alicja patrzy, ale nie widzi. Klęczy na parkingu budynku do wynajęcia, który kiedyś zajmował 7-Eleven. Wydaje jej się, że wszystko, co przeżyła było tylko jednym, wielkim, szalonym snem. Niemożliwe rzeczy... Tyle niemożliwych rzeczy! Nikt o zdrowych zmysłach nie widzi czegoś takiego.
Nikt o zdrowych zmysłach nie bierze narkotyków – szepcze denerwujący głosik w głowie.
Pustym wzrokiem bada parkingowy asfalt – dopiero po chwili, między rzygowinami, śmieciami i liśćmi, które spadły z dużego kasztana, widzi czerwoną plamę.
Krew Waleta Kier.
Przed oczami staje jej cała egzekucja. Padający deszcz, ona, w mokrej, niebieskiej sukience, występującą w roli świadka, chociaż nic nie wiedziała o tej sprawie... Szaleńcze krzyki Królowej Kier, zaprzeczenia Waleta... I pistolet z tłumikiem, który wydał wyrok. Wśród burzy, okrzykami radości i głuchego pacnięcia ciała chłopaka o ziemię, jej łzy, spadające na asfalt, gdy nad nim klęczała, wydawały się głośniejsze niż sam wystrzał.
O co w ogóle wtedy poszło? O kilka uncji trawy? Alicja miała ochotę wygarnąć Królowej, że pewnie sama gdzieś ją rzuciła, gdy była na haju, ale nie miała odwagi. Bała się, że skończy tak jak Walet.
Gdzie się podział Biały Królik, teraz, gdy go potrzebuje? Doskonale pamięta ich pierwsze spotkanie w barze, do którego zabrała ją siostra – zafascynowały ją jego biale wlosy, odstające uszy i zegarek kieszonkowy, który nosił na szyi. Zawsze.
Kolejne wspomnienia przelatywały jej przed oczami w szaleńczym tempie. Poznanie Królika, który pokazał jej całkowicie nowy, piękniejszy świat. Zbyt duży kontrast miedzy światami, zamknięcie się w sobie, próba samobójcza, łzy, och, tyle przelanych łez... Jeden wielki wyścig szczurów, w którym uczestniczyła przez te wszystkie dni, będący zamkniętym kołem: czego by nie robiła, zawsze zostawała w tym samym miejscu, nigdy pierwsza, zawsze ostatnia. Kolejna depresja. Próba przemówienia jej do rozsądku przez Królika, a gdy to nie zadziałało, wysłanie jej byłego najlepszego przyjaciela, Bisia, by z nią porozmawiał. Spotkanie z dealerem Królika, Gąsienicą, non-stop palącym fajkę wodną. Podwójne życie, złe traktowanie w rodzinie, ciągłe zajmowanie się młodszym rodzeństwem, zachowującym się jak świnie, gdy tylko matka wyszła z pokoju. Herbata u przyjaciółki matki, podczas której miała największe jak dotąd halucynacje... Uznanie, że nadaje się do śmietanki, zapoznanie z manipulatorką, Królową Kier, córką mafiosa. Gra w krokieta na herze, kiedy to Królowa twierdziła, ze kije to flamingi, a piłki jeże... Rozmowa z bezdomnym narkomanem, Żółwicielem.... Kolejne dziwne wizje... PROCES.
Jak ona śmiała nazwać to PROCESEM?
Zbłąkana łza, spada po policzku dziewczyny. Alicja nawet jej nie ściera.
To jedna z wielu – dodaje głos.
- Co tutaj robiiiiisz, Alicjooo? – słyszy za sobą.
Alicja powoli sie odwraca, widząc Kota z Cheshire, jak zwykle uśmiechniętego. Nienawidziła go za ten uśmiech, bezszelestny krok, którym się do wszystkich skradał i tak samo niepostrzeżenie znikał.
- Nic – szepcze dziewczyna.
Chłopak kiwa głową. Patrzy na nią przez chwilę. Alicja odwraca się do kałuży, chcąc upewnić się, że nadal tam jest, a gdy odwraca głowę, by wrócić do rozmowy z Kotem, jego już nie ma. Zostaje tylko uśmiech. Jak zwykle.
Kilka mrugnięć, a on też rozmywa się w powietrzu. Głupie wspomnienie. Głupia wizja, sprzed wielu, wielu dni, którą nadal widzi, przy każdym spotkaniu z nim.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała wczoraj matka. Obie płakały, gdy mówiła jej o wszystkim. O procesie, o Króliku, o Królowej.... Nie chciała już więcej znać tego swiata, a tym bardziej być jego częścią. – Dobrze, że wszystko wyznałaś.
Wszystko będzie dobrze – powtarza głos.
- Odwyk, kochanie. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Wszystko będzie dobrze. Wszystko. Będzie. Dobrze.
- Wszystko będzie dobrze – szepcze Alicja, drżącym głosem. Podnosi się z ziemi i otrzepuje sukienkę. Odwraca się, zmierzając w stronę domu. – Wszystko będzie dobrze.
W oddali miga czarny samochod, kojarzący jej się z BMW Królowej Kier, ale się nim nie przejmuje. ONA juz nie należy do Królowej. Odeszła.
Samochód nie daje o sobie zapomnieć - tym razem sie zbliża. Alicja marszczy czolo, zawracając na parking.
Dalej wszystko dzieje się bardzo szybko – mężczyzna z samochodu odsuwa przyciemnioną szybę, wystawia przez nią długą spluwę i mierzy do Alicji. Słychać tylko huk towarzyszący wystrzałowi, a dziewczyna pada martwa w kałużę zaschniętej krwi Waleta.
Nic nie będzie dobrze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Em
Flossy Whitemore, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Jednorożców
|
Wysłany: Sob 14:36, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Ehh, nie lubię dodawać posta pod postem, ale skoro nikt nie chce ocenić... xD
Styl:
T1 - 0
T2 - 2
Tekstowi I dałam 0, ponieważ tekst miał być w czasie teraźniejszym, a w tekście I czasy są pomieszane, na dodatek przeważa przeszły.
Zgodność z tematem
T1 - 1,25
T2 - 1,75
Myślę, że autorka w tekście drugim lepiej pokazała problemy nastolatki. Bo kto w współczesnym świecie przy zdrowych zmysłach wierzy w jakieś demony z powodu brzydoty? Chyba że cała wioska była na prochach.
Fabuła
T1 - 1
T2 - 1
Tu daję po równo, bo oba pomysły fajne.
Błędy
T1 - 0
T2 - 1
W tekście I - mieszanie czasów, błędy stylistyczne, literówki... I coś co mi się na oczy rzuciło: TO dziecko, TE dzieci. Za to w II wszystko wydaje się być ok.
Dodatkowo
T1 - 0,2
T2 - 0,8
Tekst I - za Nightwisha.
Tekst II - Za Alicję. Za Kota z Cheshire. Za Królową Kier. Za wszystko!
Całość:
T1 - 0,5
T2 - 1,5
Zakochałam się już w pierwszym zdaniu II tekstu. Ocena może się wydawać nieco przesadna, jednak ci którzy mnie znają dobrze wiedzą że Alicja w Krainie Czarów jest jedną z moich wielu obsesji. Tekst II po prostu podbił moje serce, jest cudowny i najchętniej wydrukowałabym go sobie i oprawiła w ramkę. Jednak tekst I nie jest zły. Myślę po prostu że ten pomysł można było lepiej wykorzystać. Na dodatek wydawał mi się być trochę chaotyczny i nie do końca przemyślany. Jednak nie jest zły. Gratuluję obu autorkom wspaniałych prac.
Punkty (razem):
T1 - 2,95
T2 - 8,05
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|