Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział II
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rudzik
Celty N. Knight, II kreski



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:28, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca) po południu
Effy i Hayley do bariery dotarły pół godziny później, kiedy wszyscy już się rozeszli.
-Fajnie, że na nas poczekali. - burknęła Hayley przyglądając się mlecznobiałej ścianie.
-Ale trzeba przyznać Clari rację. Rzeczywiście jest tu bariera.
Effy wciągnęła rękę i dotknęła powierzchni ściany. Sekundę później odskoczyła jak poparzona.
-Co się stało?
-Ta bariera...-ciemnowłosa nie umiała nazwać dziwnego uczucia, które przeszło przez jej palce.
Hayley z zaciekawieniem dotknęła ściany i również odskoczyła.
-Auć! To boli! - pisnęła oglądając czy na jej ręce nie zostało żadnych śladów oparzenia.
Effy spojrzała w górę. Bariera ciągnęła się w górę, a potem jakby znikała.
Zobaczyła kawałek ułamanej gałęzi leżącej niedaleko nich. Podniosła ją z trudem i z całej siły uderzyła o barierę.
-Szlag! - krzyknęła z wściekłością, gdy gałąź pękła w jej rękach. - To cholerstwo trudno będzie zniszczyć.
Spojrzała na siostrę i zauważyła łzy w kącikach jej oczu.
-Zostaniemy tu na zawsze?
-Nie panikuj! Przecież musi być stąd jakieś wyjście. Zawsze możemy spróbować zrobić podkop. - uśmiechnęła się słabo. - To tylko mała przeszkoda. Jutro się nią zajmiemy.
Hayley pokręciła głową. Nie uwierzyła jej. Effy westchnęła i wzięła siostrę za rękę. Przeszły się wzdłuż zatoki. Dziewczyna usiadła na piachu i spojrzała na wodę. Zwykle o tej porze było tutaj dosyć wietrznie. Ale nie dzisiaj. Na wodzie nie tworzyły się żadne fale. Nie było wiatru. Dotarło do niej.
-Jesteśmy tu zamknięci. - powiedziała słabo.
-Hmm? - Hayley położyła się na piachu spoglądając w niebo.
-Cholera, stąd nie ma wyjścia! Ani na górze, ani pod ziemią, rozumiesz?! - Effy potrząsnęła nią w geście rozpaczy.
Zrozumiała, że popełniła błąd. W kącikach oczu rudowłosej pojawiły się łzy.
-Nie zobaczymy już cioci ani mamy? - wyszeptała i rozpłakała się.
Effy nie próbowała jej uspokoić. Miała dość opieki nad młodszą siostrą. To jakiś chory żart. Przecież to wszystko nie może się dziać.
Słyszała szloch siostry. Zignorowała ją. Po kilkunastu minutach Hayley uspokoiła się i zaczęła grać jakąś cichą melodię. Effy oparła się o ramię rudowłosej i zamknęła oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudzik dnia Nie 19:36, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:42, 06 Maj 2012    Temat postu:

[Grantville] Dzień 1, późne popołudnie
- Neiiiiinnnnn – wybełkotała Deborah. – Neiiinnnkoooo poteeekaaaj!
Po zabraniu z baru kilku butelek – głównie wina i wódki, wyżłopała wszystko z Kage’m na cmentarzu. W między czasie wypalili kilka fajek. Deborah praktycznie w ogóle nie kontaktowała, ale dała rady dojść – ”Jakim cudem?” do Main Street, gdzie zobaczyła Nerine. Szła ulicą i rozmawiała z Neahem.
- Neiiiinnnnn – powtórzyła, potykając się. Kage zasnął na jednym z nagrobków. Nie chciała go budzić, więc zabrała niedokończoną butelkę wina i ruszyła na poszukiwania przyjaciółki.
- Deb? – Nerine odwróciła się w jej stronę. – Właśnie rozmawialiśmy. Chcemy pojechać do Michaeltown.
Deborah spróbowała odchrząknąć, ale niezbyt jej się udało.
- No i ten – mruknęła. – Jate z fami!
Prawie ich dogoniła. Ledwo powłóczyła nogami, ale stwierdziła, że tym razem dobiegnie. Przygotowała się do truchtu, ale nogi jej się zaplątały i zatoczyła się na drodze. Nie mogła złapać równowagi. Bezskutecznie machała nogami, próbując nie wpaść do rowy.
- Deborah!? – zawołał Neah. – Nic ci nie jest?!
Była cała ubrudzona jakimś na wpół zaschniętym błotem, w które wpadła.
- Oooo – zaczęła Deborah, pocierając czoło. – I ten. Dobsze sze nie stukłam. – dodała, pieszczotliwie patrząc na butelkę.
Nerine przewróciła oczami, wystawiając rękę, by pomóc jej wstać.
- Ale to tak daleeekooo – podjęła znowu Deb. – Na pjechotem? Ale na pjechotem to daleeeekoooo…
- Skombinujmy może jakiś samochód, co? – zastanawiał się Neah, patrząc na Deborah. – Przecież ty nie dojdziesz nawet kilku metrów.
- Coooooo? Otywiździe, że dojtęęę! – próbowała się wyprostować, ale znów straciła równowagę. Zrezygnowana pociągnęła łyk z butelki. – Albo i nie...

*Wszelkie błędy w dialogach to pijacka paplanina, żeby nie było wątpliwości. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Johnatan Yashimoto, III kreski



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:47, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 VII), po południe.

Na plaży Dog zaczął się zachowywać jak szaleniec. Ciągle biegał w lewo i w prawo, miaucząc na wszystko, tak że Desiree ledwo dała radę go utrzymać.
"Głupi pies" - pomyślała. - "Trzeba go było przerobić na schabowe jeszcze zanim się do niego przywiązałam".
No i wtedy to zobaczyła. Statek. Przepołowiony w połowie.
"Ciekawe czy byli tam jacyś ludzie? Na pewno. Ale czy dzieci były? Może żadnych nie było na tej części statku?"
Po zdziwieniu widokiem statku odbyła się krótka rozmowa.
- To może wpadłabyś do nas… pograć w Scrabble, obejrzymy coś na DVD - spytał Dan.
- Pogadamy, będzie fajnie – poparła brata Jenny.
Des zawahała się.
Niby fajnie byłoby pójść z rodzeństwem do domu, pograć w coś, obejrzeć film, ale jednak... Czyż to nie było zbyt normalne w ich sytuacji? Czy na pewno robienie czegoś normalnego w tak nienormalnym przypadku było w porządku?
Po za tym...
- Trzeba sprawdzić czy ktoś jest na statku - stwierdziła Des, uśmiechając się. - Jeśli tak trzeba ich poinformować o sytuacji, bądź nie informować i dać im tam umrzeć. Jak już Dan wspomniał żywność może się nam szybko skończyć, a na statku są na pewno jakieś jej zasoby. Kolejna gęba do wykarmienia raczej nie pomogłaby dłużej przeżyć.
Spojrzała po Jenny i Danie.
- Na pewno znajdzie się tu jakaś łódź, motorówka, czy kuter, prawda? - powiedziała z pewnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Nie 20:03, 06 Maj 2012    Temat postu:

[Jakaś tam ulica] Dzień 1 (1 lipca) późne południe.

Lacie wypuściła z objęć nieco zdziwioną Neę.
- Weź uważaj na jakiekolwiek wybuchy po drodze. - poprosiła ją ze zbolałą miną. - Naprawdę. Zabiję cię, jeśli się zabijesz.
- I ciebie przenieśli o klasę wyżej. - pokręciła głową Nea.
Lacie roześmiała się, wzięła Rose za rękę i ruszyła w stronę domu.
Po drodze Rose pociągnęła ją w stronę jakiegoś sklepu. Dotknęła ze zdziwieniem oszronionej szyby i zmarszczyła brwi.
- Mutantów jest jeszcze więcej. Niedobrze.
- Lód - szepnęła Rose. - To Królowa Śniegu.
* 20 minut później *
Rose całkowicie pochłonięta jakąś bajką, którą sobie włączyła na DVD została w salonie, a Lacie zamknęła się w łazience.
Chciała sprawdzić, czy sytuacja z ranka nie była tylko złudzeniem. Czy naprawdę ma takie umiejętności.
Mając do wyboru paczkę żyletek i "Nóż japoński wchodzący w skórę jak w masło" wybrała jednak żyletki. Zebrała swoje długie włosy w warkocz, by jej nie przeszkadzały i wzięła do ręki żyletkę.
Przecięła całe przedramię, a ręka nawet jej nie zadrżała. Przez chwilę przyglądała się spływającej po całej ręce krwi.
Przyłożyła rękę do ramienia i poczuła miłe ciepło, rozchodzące się po ciele.
Zauważyła, że podczas leczenia Effy zrobiło jej się słabo, jednak teraz tak było. Najwyraźniej nie działało to na nią.
W końcu to była jej moc.
Chyba zostanę masochistką.
Zabrała rękę. Skóra była gładka i blada, jak zwykle. Żadnych nacięć, żadnej krwi.
Lacie uśmiechnęła się z triumfem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Delaney Fairfield, I kreska



Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:15, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] 1 lipca, Dzień 1, popołudnie

Alyssa zrezygnowała z chodzenia po mieście.
Miała dość.Wróciła do domu, chciała sprawdzić co z Lily.
*nieco później*
-Lily! - krzyknęła na cały dom.
-Jestem tu. - odpowiedziała dziewczynka wychodząc z pokoju.
-Ok. Dałaś radę? Dobrze. - zaczęła Alyssa. - Dowiedziałam się, że zniknęli dorośli, ale chyba też część dzieciaków. Wszędzie jest pełno wraków samochodów i są osoby ranne.
Nie wiedziała czy to dobrze mówić ośmiolatce całą prawdę, ale czemu miałaby kłamać?
Lily smutna pobiegła do pokoju. Alyssa zamknęła się u siebie i usiadła na łóżku z książką. To jej pomagało.
Po godzinie czytania Alyssa znów wyszła, ale przed pójściem zamknęła dom.
Znalazła samochód matki przed domem i wsiadła do środka. Kluczyki były w stacyjce. Pewnie właśnie wyjeżdżała.
Dziewczyna skierowała samochód do sklepu. Nie potrafiła prowadzić, a zepsute samochody na drodze nie pomagały.
Potrzebuję zapasów.
W końcu wysiadła i weszła do środka. Zaczęła wynosić rzeczy do samochodu. Głównie jedzenie, ale wzięła też trochę innych rzeczy. W końcu samochód był pełen.
Alyssa chciała pojechać jeszcze w jedno miejsce.
Do Grantville.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Nie 20:31, 06 Maj 2012    Temat postu:

[Grantville] Dzień 1, późne popołudnie.

Dziewczyna przewróciła oczyma. Po wyjściu z cmentarza spotkała Neah'a, który objaśnił jej sytuacje w Grantville. Na razie są ograbiane sklepy, a dzieciaki z poprawczaka mają już domy. W mieszkaniu jej dziadka zamieszkał Chantal i Neah. Na szczęście domek miał cztery sypialnie - w tym dwie z dwoma łóżkami - i rozkładaną kanapę w salonie. Każdy miał swoje miejsce.
Nerine podała rękę upitej Deborah. Cieszyło ją jedynie to, że nie wypiła wódki, którą zabrała z cmentarza.
- Neah, mój dziadek ma podziemny garaż, a w nim Alfę Romeo Spider. Jest szybka i to jest plusem tego samochodu
- Dobra, to ja idę do garażu, a ty pewnie pójdziesz na górę po coś, mam rację?
Nerine uśmiechnęła się sztucznie.
- Jak ty mnie dobrze znasz
Dziewczyna pobiegła na górę. Znała wszystkie schowki dziadka na broń. Wleciała jak petarda do największego pokoju po czym otworzyła jedną z szuflad na ubrania. Po chwili grzebania w niej wyciągnęła dwa pistolety. Przyjrzała się im po czym sprawdziła czy są naładowane. Uśmiechnęła się i zeszła na dół do salonu. Na sofie siedział Chantal przyglądający się strzelbie, którą ściągnął z ściany.
- Chantal, to moje. Jeszcze jedna strzelba jest w piwnicy. I pamiętaj - zabijesz kogoś, to ja zabiję ciebie - warknęła i ruszyła schodami do piwnicy. 'Piwnica' była salonem dziadka. Żeby tam wejść trzeba było mieć klucz. W pomieszczeniu było czuć mocny zapach wina. Piwnica była winiarnią z sofą, lodówką i kilkoma stołami. No i oczywiście strzelba. Dziewczyna pomacała ją po czym sięgnęła po butelkę starego wina. Nerine zamknęła pomieszczenie na klucz i pognała na górę. Zdążyła się zorientować kto zajął którą sypialnie, więc ruszyła do sypialni z dwoma łóżkami. Szybkim ruchem rzuciła strzelbę na łóżko i zamknęła pokój na klucz. Zeszła do salonu i spojrzała na Chantala.
- Masz nie demolować mi domu. Zapasowe klucze raczej ci nie są potrzebne. Nie będzie mnie na pewno do nocy więc pilnujesz dom. Papatki - rzuciła i pobiegła do garażu.
Miała przy sobie już butelkę wina i wódki, które wrzuciła do bagażnika.
- Neah, jesteś pewny, że umiesz prowadzić? - spytała spoglądając na kierowce
- Tak.
- Jeććmy jusz! - krzuknęła Deb z miejsca za kierowcą.
- Dobra, raz kozie śmierć

*3 godziny później*
Grupka szczęśliwie dojechała do Michealtown. Przy końcu Tweed Street musieli się zatrzymać, gdyż wraki samochodów przeszkadzały im w przejeździe. Nerine wysiadła z pojazdu i spojrzała na swoją dawną szkołę. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że widziała swoją siostrę Echo w przedszkolu grającą na skrzypcach, ale uznała to za zwidy.
- Nie przejedziemy dalej, więc musimy się rozdzielić. Za trzy godziny spotykamy się tu, ok?
- Dobra. To ja się przejdę po mieście - zaproponował Neah
- Ok, to ja biorę Deb - powiedziała i wyciągnęła z samochodu Deborah, która była w trochę lepszym stanie - Mam winko i wódke w bagażniku. Idź i je weź, ale nie pij jeszcze
- Dopsze.
Po chwili Deborah wróciła i dziewczyny ruszyły pierwszą aleją w stronę zatoki. Gdy do niej dotarły zauważyły przepołowiony statek. Nerine z oddali zauważyła barierę. Podeszła bliżej gdy zauważyła dwie dziewczyny siedzące na piachu. Młodsza z nich spała, a starsza się obudziła.
- Więc i tu jest ta ściana - mruknęła
- Co? - spytała nieznajoma
- W Grantville skąd przybywam też jest ta sama bariera. Zamknięta figura geometryczna - odpowiedziała spoglądając w stronę wody i uśmiechając się.
-Kim jesteś?
Nerine odwróciła się do ciemnowłosej i spojrzała w stronę przybliżającej się Deborah.
-Wygląda na to, że jestem czarnym charakterem tej bajki - odpowiedziała z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:54, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, wczesny wieczór
Po długiej drodze, wreszcie dojechali na miejsce. Razem z Nerine udały się w stronę zatoki. Deb cały czas się potykała i zataczała, mimo tego, że brunetka mocno ją trzymała.
- O bosze, ale faaaaaaleeee – krzyknęła Deborah, biegnąc w stronę wody, na której próżno było szukać choć jednej.
Zaczęła płynąć, ale chwilę później znalazła się pod powierzchnią. Zakaszlała kilka razy, plując słoną wodą.
- Ale fazaaa, jestem cała uwalona jakimź czymź – zachichotała.
Zanurzyła się, by opłukać brudne ciało. Otrzepała się jak pies i wyszła na plażę. Dwie dziewczyny, które spotkały patrzyły na nią w zdumieniu.
- …tak, to coś jest też w Grantville… - Nerine opowiadała dziewczynom. – Ach, to jest Deborah. Deb, to są Effy i Hayley…
Deborah zatoczyła się i upadła na brzuch. Piasek przykleił jej się do twarzy.
- Siemaaa – wybełkotała, nadal głową w piasku. Odwróciła się na plecy i złapała butelkę, leżącą niedaleko Nerine. – Komuuu polaaać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:57, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, późne popołudnie.
- Dobra, ale uporamy się z tym szybko. I idziemy na Scrabble – Dan uśmiechnął się.
Po kilku minutach Des znalazła motorówkę. Zawołała resztę.
- No to wsiadamy – powiedziała dziewczyna. – Dan uczynisz honory? – na ich szczęście kluczyki leżały na siedzeniu. Ktoś maił wypłynąć na zatokę. Chłopak odpalił motorówkę.
- Des, nie przejmuj się, najwyżej zginiemy na wodzie – powiedziała Jenny. Na ich szczęście znaleźli się przy statku bez większego problemu.
- Tylko jak się tam wdrapiemy? - zapytała Des.
- Chyba ktoś już kombinował przy tym by się stąd wydostać, spójrzcie tam – wskazała palcem drabiną spuszczoną po statku. Weszli na statek.
- Podzielmy się zadaniami, na pewno jest tu jedzenie. Możemy zachować ten statek jako magazyn, a owoce zabrać ze sobą czy coś co się łatwo psuje – zarządziła Des.
- Ja schowam rzeczy do jakiś lodówek, chłodni, a wy poszukajcie czy są tu jacyś ludzie – rozdzieli się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Nie 21:21, 06 Maj 2012    Temat postu:

[Grantville] Dzień 1, późne popołudnie
Kage ocknął się oparty na starym nagrobku. Nerwowo rozejrzał się wokoło, szukając Deborah.
K*rwa! Wcięło ją!
Powoli dźwignął się na równe nogi i ruszył w stronę wyjścia. Jak zwykle w tym stanie kreślił szlaczki, to skręcając w prawo a to znów w lewo.
Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej zapalniczkę oraz pustą paczkę po papierosach.
Parsknął pod nosem rzucając pomięty kartonik na drogę.
Trzeba od kogoś wysępić pety.
- Macie może fajki? - zaczepił pierwszą lepszą grupę idącą w przeciwnym kierunku. Od razu rozpoznał znajomych ze szkoły, z których większość nie raz oberwała od niego po pysku.
- Kage! - krzyknął jeden z nich rzucając się na niego z pięściami. Reszta poszła w ślady tamtego.
I to był objaw pychy z ich strony. Bo nawet upity Kage stanowił groźnego przeciwnika.
Usagi uchylił się przed ciosem przylegając do ziemi, po czym podciął tamtemu nogi. Przechodząc po pierwszym trafił drugiego prosto w krtań miażdżąc ją przy tym. Gdy poczuł na barku czyjąś dłoń, chwycił nią i przerzucił jej właściciela przez ramię, uderzając nim prosto w hydrant.
Pierwszy napastnik zwalił go z siebie, na co Kage przeturlał się po ziemi i natychmiast przyjął pozycję bojową. Wtedy właśnie czwarty pretendent do oklepania dał o sobie znać szarżując jak dziki w stronę Japończyka.
Ten bez chwili wahania skoczył mu między nogi i wyłaniając się za nim, złapał go w pasie i wyginając kolana wygiął do tyłu, waląc głową tamtego o asfalt.
Złapał wymykającego się cichaczem pierwszego napastnika za koszulę i przyciągnął do siebie waląc czołem w jego nos.
- Słuchaj namiastko człowieka. Będę czekał na ciebie i wszystkich którzy coś do mnie mają, na rynku po zachodzie słońca. Zbierz ich ilu ci się uda i przyjdźcie tam. - złapał go za złamany nos, ciągnąc go mocno. - A tymczasem wyskakuj z papierosów.
Puścił tamtego, a on uciekł jak najszybciej wyrzucając po drodze drogocenną ramę papierosów.
Kage podniósł ją delikatnie z ziemi, wytarł dłonie w koszulkę i zapalił jednego idąc luźnym krokiem w stronę rynku.
Ciekawe ilu odważy się przyjść.
- Będzie... naprawdę... zabawnie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rudzik
Celty N. Knight, II kreski



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:23, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca) wieczór
Effy uśmiechnęła się mimowolnie. Udało jej się odczytać kilka jej myśli, kiedy tylko zbliżyła się do niej i Hayley.
Miała na imię Nerine i była siostrą Echo. Nie kłamała mówiąc o poprawczaku. I nie kłamała co do czarnego charakteru.
Nagle usłyszeli jak Deborah upada na piach. Dziewczyna zaklęła pod nosem i podniosła się z widocznym trudem.
-Siemaaa – wybełkotała, nadal głową w piasku. Odwróciła się na plecy i złapała butelkę, leżącą niedaleko Nerine. – Komuuu polaaać?
Effy wzięła od niej butelkę i natychmiast pociągnęła duży łyk. Poczuła jak ciepło rozlewa się jej po całym gardle. Jak dawno nie piła alkoholu? Rok? Więcej? Z zadowoleniem ponownie przystawiła do ust butelkę.
-Zoostaaaw cośś miiii! - krzyknęła Deb i rzuciła się na Effy. Ciemnowłosa zaśmiała się i odsunęła.
Pociągnęła kolejny łyk i poczuła jak kręci się jej w głowie.
„Co za dużo to nie zdrowo Eff.” pomyślała i podała butelkę Deb.
Przez kolejne pół godziny razem z Deb zdążyła wypić całą butelkę i miały właśnie zamiar zaczął drugą. W normalnej sytuacji zauważyłaby, że Nerine nie pije, jednak teraz nie przejmowała się tym. Razem z Deb śmiała się i coś śpiewała. Do tej pory Hayley zdążyła się obudzić. Teraz siedziała skulona na piachu i wpatrywała się w siostrę przerażonym wzrokiem.
-Więc Effy...-zaczęła Nerine. - Co się dzieje w mieście?
Dziewczyna spojrzała na nią nieprzytomnie. Po co ona ją o to pytała? Tak jakby nie widziała tych wszystkich karamboli.
Effy zrobiła nieokreślony gest.
-Puff! - powiedziała. - Wszysscyy powyszeeej 15 wypuffowali.
-To już wiem. - warknęła Nerine. - A coś więcej?
-Jesst baieraa. Naokoołoo. Wszędzie! Na góórze i dollee. Niee ma wiatuu anii pogoodyy. Jeszteeśmy zamknięciii. - Effy znów pociągnęła łyk. - A Lacieee pszywaaliiłaa Danowi łopatąą.
Zaniosła się niepohamowanym śmiechem.
-A co się dzieje w mieście? Jakieś nowe prawa, porządki?
-Jakaź Ekoo czy Emo z Glenem zajmuuje siię bachoramii. A Lacie i resztaa nas zostawilii.
Effy upadła na piach i znów zaniosła się śmiechem.
-Hej, Deb, podaaj mi butelkęę!
-Chodzi ci o Echo?
-Możee.
Nerine zamyślona spojrzała na wodę.
-Ktoś próbuje coś zrobić?
Effy zaprzeczyła i spojrzała w niebo.
-Patrzz Deeb! Jakie pięękne! Nawet nie widaać baieryy! Wieeszz co jest najdziwnieejszee Neeei? Że oniii teaaz mają mocee. A jaa to wszysstko wieem bo słyszę co myśląą. - zaczęła chichotać. - Wieecie, chciaałabym stąąd ucieec. Maam dośść tego miaasta. Nienawiidziłam go od zawszee.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Nie 21:45, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, zachód słońca.
Cięła się i leczyła. Cięła i leczyła. I tak w kółko.
Sprawiało jej to dziką satysfakcję. W jednej chwili miała nogę całą we krwi, rozkrojoną do mięsa, a po paru minutach była taka jak wcześniej.
Szkoda, że na innych tak dobrze to nie działa.
Lacie wyszła z zaplamionej krwią łazienki i wbiegła do salonu.
- Rose! - dziewczynka uniosła głowę. - Ja naprawdę to potrafię!
- A nie mówiłam? - mruknęła dziewczynka, po czym przyjrzała jej się dokładnie. - Wyglądasz jakoś dziwnie.
Lacie uśmiechnęła się.
- Wiesz, co to znaczy? Mogłabym pokroić człowieka, nie zabijając go do końca, po czym uleczyć. Potem znów rozkroić i znów... - Rose otworzyła usta. - Ale to wymaga ćwiczeń.
- Dlaczego chcesz robić krzywdę ludziom? - zapytała mała ze łzami w oczach.
- Nie ludziom. - wycedziła Lacie. - Danowi!
Wyjęła z szuflady swój średniej wielkości notatnik. Dotychczas zapisała w nim swoje wyniki szkolne i wygrane.
Teraz wyrwała te kilka zapisanych kartek i wzięła go pod pachę.
- Mam cię przywiązać, byś się nie ruszała?
Rose pokręciła głową.
- Będę grzeczna. Gdzie idziesz?
Lacie wskazała jej okno, przez które widać było zatokę.
Parę chwil później siedziała przy pomoście, zwieszając nogi na dół. Przez chwilę podziwiała zachód słońca, jednak jej uwagę odwrócił przepołowiony statek.
- Wspaniale. - mruknęła, po czym otworzyła zeszyt.
Wyjęła z kieszeni szortów długopis.
" Zniknęli dorośli... "
Spojrzała jeszcze raz w górę, wiedząc, że znajduje się tam bariera.
" Zamknęli nas pod kopułą. Nie wiem czy to czasem nie jest jakiś eksperyment. Nie wiadomo do czego mogą posunąć się ludzie w tych czasach, a uwięzienie w jakiejś kuli bandy bachorów nie wydaje się chyba takie złe. "
Położyła zeszyt na pomoście obok siebie i westchnęła.
- Beznadzieja. - stwierdziła inteligentnie, po czym opadła na plecy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:51, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, wieczór

- Wyluuuzuuuj – mruknęła Deborah – Wież, tesz tu kiedyź mieszka-am, ale mnie wysła-aali do poprafczaka, Grantfill jest gorsze.
- Wiem wyczytałam z twojego umysłuuuu – powiedziała Effy i oddała jej butelkę. – To takiee dziwneee… Nie musicie krzyczeeeć słyszem wasze myźli….
Zaśmiała się.
- Ja też umiemm takie faine fajerwerki ropić i ten… wtedy ten… wienc nie myśl, że jesteś ten, jakaś ten lepsza, o.
Effy wzruszyła ramionami.
- Bredzi – rzuciła Nerine i odwróciła się w stronę drugiej Malone. - Hayley, kto teraz rządzi w mieście?
- Effy, Effy! – nagle Deborah poderwała się z piasku i popatrzyła przed siebie. – A co tu robi Titanic?! O ja cieeee przepołowiony!
- Nikt nie rządzi! Rany, dorosłych nie ma dopiero jeden dzień, a wy już macie jakieś zapędy… - mruknęła Hayley.
- Ktoś musi – warknęła Nerine. – Wkrótce zmarnują całe jedzenie. Wyobraź sobie, że dorośli wrócą. I co, jak to będzie wyglądać? Musimy być odpowiedzialni. Jakoś wszystko zorganizować. Kiedy przyjdą z powrotem, powiedzą „Dobra robota dzieciaki”. Tak powinno być.
- Ona kłam… - zaczęła Effy, ale Nerine pchnęła ją tak, że wylądowała głową w piasku, tak jak wcześniej Deborah. – Deb, szeczywiście jest przepołowiony! I ktoś tam jest, syszeem myźli…
- Choćmy tam, choćm... - przerwała, widząc, że ktoś wsiada na małą łódkę i płynie w ich stronę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Poison dnia Nie 22:03, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:57, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, wieczór
Po kilkunastu minutach Jenny byla już gotowa. Schowała cześć zapsów do chłodni i wiedziała, że tu zawsze będzie jakieś jedzenie, przynajmniej dla ich trójki.
Dan nie znalazł nikogo. Widział, że jest tu kilka rzeczy, które mogą sie kiedys przydać.
Des natomiast znalazła jedną, małą dziewczynkę w wieku około dziewięciu lat. Przyprowadziła ją do nich. Dziewczynka była przerażona. Dan i Jen nie wiedzieli dlaczego.
"Może dlatego, że nie ma tu nikogo. Nikogo bliskiego."
- Popłynie z nami do miasta - burknęła. - Wlaściwe tylko na plaże - Jen wiedziała, że coś jest nie tak. Dan też.
Dan zszedł pierwszy, później dziewcznyka, gdy Des miała schodzić Jenny powiedziała jej do ucha.
- Są tu zapsy, przynajmniej dla nas - poźniej zeszli. Tym razem podróź była szybsza.
Gdy wysiadali Des posłała dziewczynce znaczące spojrzenie.
- Zabieram kluczyki, mogą sie przydać. - dziewczynka odaliła sie w przeciwnym kierunku. Poszli do wyjścia.
- Noc Scrabbli czas zaczać. Mam pewnien plan co do ciebie Des - uśmiechnęła się Jenny.
Przechodząc obok grupki ludzi na plaży Dan usłyszał głos Effy.
- Patrzz Deeb ! Jakie pięękne ! Nawet nie widaać baieryy !
Wieeszz co jest najdziwnieejszee Neeei? Że oniii teaaz mają
mocee. A jaa to wszysstko wieem bo słyszę co myśląą.
"CO?!

Chyba nie wie co mówi. Jest zalana."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A. dnia Pon 7:04, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 22:26, 06 Maj 2012    Temat postu:

[ZOO] 1 lipca, 1, późny wieczór.

Ethan zadrżał. Nie spał już od kilku godzin, ale nadal był wycieńczony po ostatnich wyczynach. Pomruczał coś bezładnie do siebie i wstał. Natychmiast opadł z powrotem na fotel. Podniósł się jeszcze raz, wolniej i stabilniej. Zaciągnął wiklinowy fotel pod budkę biletera i sam do niej wszedł. Zamknął drzwiczki. Przeszukał wszystkie szuflady - znalazł paczkę chipsów i batona - natychmiast pochłonął te słodycze.
Wyjrzał przez okienko - większość starszych dzieciaków jeszcze nie spała. Dwóch trzynastolatków biegało po podwórku, tłukąc się nawzajem kijami. Inna dwunastolatka turlała przed sobą kosz na śmieci, rozsypując dookoła puszki i butelki.
Ethan prychnął.
- Niedługo z miasta zostanie jedno, wielkie pobojowisko.
McSyer pochylił się do tyłu i przekręcił parę razy pokrętło. Oparcie krzesło opadło trochę niżej - większy zakres ruchu był zablokowany.
Ethan znowu prychnął i pochylił się do tyłu. Na wieszaku tkwiła skórzana kurtka.
Kto nosi coś takiego w lipcu?
McSyer przykrył się kurtką, z zadowoleniem zauważając, że razem z większą kontrolą dziwnej mocy, zaczyna z powrotem rozróżniać różnicę między ciepłem a zimnem, a z kolei jego skóra nie jest już tak lodowato zimna.
Po chwili chłopak już smacznie chrapał.
Powrót do góry
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Nie 22:33, 06 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca) wieczór.

- Choćmy tam, choćm.. - zaczęła Deborah.
Nerine zauważyła grupę osób przechodzącą niedaleko nich.
- Niie fesztem zalana! - pisnęła Effy
Nerine odwróciła się w stronę nieznajomego chłopaka.
- Daniiiś! - pisnęła powtórnie Effy
- Dan? Ten od łopaty?
Effy i Deb zaśmiały się raptownie.
- Kontakcik, łap! - krzyknęła Effy i rzuciła w Dana butelką.
Oczywiście chłopak stał jak kołek po czym spojrzał na nadlatującą butelkę i rozwalił ją piorunem.
- On będzie robił nam pogodę? Czy tylko będzie doładowywał mikrofale?
Dwie dziewczyny zaczęły się turalać ze śmiechu. Nerine spojrzała za oddalającym się Danem, który był wyraźnie urażony.
"A ja liczyłam, że się z nim pobiję. Cóż, zostawię go sobie na później"
Effy wybuchnęła śmiechem ponownie i zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Dobra dziewczyny, żarty żartami, ale wracamy do Grantville?
- Tak! - krzyknęła rozradowana Effy
- Nie, proszę nie! - wydarła się Hayley
Nerine spojrzała na nią zezłoszczona.
- Chcesz by twoja siostra tu została, tak?
- T-tak
- Mam pewien pomysł. Może oby dwie pojedziecie z nami do Grantville na pięć dni, a potem was odwieziemy, co? Ten kto będzie chciał to wróci. Nic na przymus
Hayley skinęła głową.
- Mam pewne pytania do ciebie. Umiesz walczyć?
- Nie - odpowiedziała
- A strzelać z broni?
- Nie!
- Kraść?
- NIE!
Brunetka spojrzała na nią oburzona.
- To co umiesz?
- Umiem grać na Wojtku
Nerine dygnęła na dźwięk imienia po czym spojrzała zszokowana na dziewczynkę.
- Co?
- Grać na mojej gitarze. Nazywa się Wojtek.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- To dobrze. Przyda nam się muzyka, chociaż i tak wolę skrzypce - westchnęła - Chodźmy do McDonald'sa. Hayley, dopilnuj by tam doszły. Ja muszę coś załatwić

*pół godziny później*
Nerine weszła do swojej starej szkoły.
"Tyle wspomnień"
Ruszyła w stronę części przedszkola i weszła do pomieszczenia. Echo i Glen słodko spali na kanapach i dzieci też. Neri podeszła do chłopaka.
"Hey. Glen tak? Bardzo się zmieniłeś. Pięć lat minęło, co? Pamiętam jak ze mną raz napadłaś na Echo. Jej głowa wydawała fajny dźwięk gdy waliłeś nią o ławkę. Widzę, że nieźle się z nią urządziłeś, ale nie daj się przerobić na słitaśną niańkę."
Dziewczyna lekko pogładziła jego włosy i podeszła do siostry.
"Hej siostrzyczko. Widzę, że robisz za niańkę. Pamiętaj, że ja tu wrócę"
- Dobranoc, Echo. Słodka, mała Echo - szepnęła do ucha siostry po czym wyszła ze szkoły najszybciej jak mogła.
Uciekając przez ulicę zauważyła, że światło w przedszkolu zapaliło się.
"Obudziłam ją"
Nerine ruszyła w stronę McDonald'sa i stanęła przed drzwiami.
"Muszę kiedyś opowiedzieć Deb o mocy. Ta Effy jest nawet przydatna. Ktoś pomyśli by mi coś zrobić, a ja bym to już wiedziała. I oczywiście zniknęłabym. He he"
Nerine popchnęła drzwi i spojrzała na koleżanki.
- Szamanko, kochane! Jak zjemy to biegniemy do samochodu, bo nasz kierowca już pewnie idzie po samochód - krzyknęła i zajęła miejsce obok Effy - Albo niech poczeka!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Helen! dnia Nie 22:40, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin