|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sprężynka
Mistle Page
Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:38, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[W drodze dookoła bariery] Dzień 2 (2 lipca), południe
Maszerowali w milczeniu, Nea, Emily i Leander, każdy pogrążony w myślach.
"Ciekawe, jak Lean to znosi. Emily jest dzielna i w ogóle, na pewno rozumie. Ale Leander... On ma tylko 5 lat", myślała ponuro Nea.
- Południe - powiedziała, zerkając na zegarek. - Chodźcie, odpoczniemy.
Usiedli w cieniu jakiegoś drzewa, jedząc zerwane po drodze owoce i kanapki wzięte z domu.
- Nea?
- Mhm?
- Jak to zrobiłaś, to z frytkownicą?
- Lean... Oglądałeś ze mną X-Mena, pamiętasz?
"Miałeś koszmary przez dwa tygodnie".
- Tak.
- Nigdy nie sądziliśmy, że coś takiego może wystąpić też u nas, ale jednak tak się stało. Tak samo z tą barierą i dorosłymi.
"Nie zadaj kolejnego pytania. Tłumaczyłam to przez 3 godziny, mam już dosyć".
- OK.
"Mądre dziecko".
Ruszyli dalej mozolnym marszem. Około pierwszej po południu sady i pola skończyły się, a w oddali zamajaczyły ponure sylwetki Grantville. Nea wciąż szła tuż obok bariery, szorując po jej powierzchni patykiem, by niczego nie przeoczyć. Dodatkowo co kilkadziesiąt metrów zatrzymywała się, badając fragment bariery.
Bez zmian.
Kiedy przekroczyli granice miasteczka, Nea ubrała na głowę kaptur.
"Licho wie, czy te dzieciaki urwały się już z poprawczaka", pomyślała, zaciskając dłoń na nożu schowanym w kieszeni. Chociaż z natury była raczej dobrą osobą, nie zawahałaby się, jeśli chodziłoby o samoobronę.
Kiedy pogrążona w ponurych myślach o trwającej od wczoraj anomalii wyszła zza zakrętu, zderzyła się* z jakąś dziewczyną. Zaskoczona, podniosła głowę.
- Lynette?
* Moja życiowa mania -.-' non stop przypadkowo się zderzam z ludźmi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vringi
Michael West, III kreski
Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nowhere
|
Wysłany: Pon 20:39, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[Grantville] Dzień 1, ranek
Przechodząc przez próg sklepu Kage miał nieodparte wrażenie że ktoś tu przed nim był. Zignorował batony leżące u jego stóp i przeskoczył przez ladę, stając naprzeciw gabloty pełnej papierosów.
Ile rodzajów...
Wyjął spod lady dwie paczki i schował je do kieszeni pobrudzonych krwią spodni. Uprzednio wytarł w nie pokryte krwią dłonie.
Przy wyjściu mało nie zderzył się z dwoma kolegami z klasy.
- Kage? - zapytał jeden z nich, mierząc chłopaka wzrokiem. Dość ciekawy przypadek, jeden z niewielu myślących w tym mieście. Allen Saturn.
Ten drugi niestety należał do ciemnej masy stanowiącej 99% populacji miasta. Czysta nienawiść i zazdrość ciasno opakowane w ludzkie ciało.
To cud że oni wszyscy jeszcze nie eksplodowali.
- Kage! Ty draniu! Coś ty wczoraj naro... - zaczął tamten i urwał w pół zdania w chwili gdy stopa Usagi'ego trafiła go w żebra. Chłopak obrócił nogę o 90 stopni w lewo dźgając czubkiem buta wybite żebro.
- Cisza. - następnie zwrócił się w stronę Allena. - Orientujesz się może w obecnej sytuacji? Może powiem to tak: wiesz co w trawie piszczy?
- Poza tym że przez pół nocy łaziłeś z miejsca do miejsca tłukąc każdego kto miał do ciebie jakieś pretensje? - zamyślił się przez chwilę spoglądając w dal. - W sumie jest taka sprawa. Jakaś grupka, dwu- trzyosobowa chodzi i ogłasza jakieś spotkanie w centrum.
- Phi! Też mi coś. Chociaż może posprzątają po mnie bałagan. - posłał Saturnowi wyprane z uczuć spojrzenie - Znam je i chyba wiem co chcą zrobić. Tylko że wątpię aby zdołały przekonać połowę miasta za pomocą terroru.
Tu panuje zgoła inna mentalność niż w poprawczaku. W Grantville na szacunek trzeba pracować codziennie od zera.
O dziwo większość poprawczaka zasilała ludność Michaeltown. Czyli dzieci które nie pasowały do idyllicznego obrazu miasta. A w Grantville... nikomu nie chciało się posyłać dzieci do zakładu zamkniętego. Młodzież często okładała się po nocach czym się dało, potem piła na umór, a rano szła grzecznie do szkoły w której ponownie okładała się czym się dało.
Kage nawet nie zauważył, kiedy to przyswoił sobie osobliwy system wartości tutejszych rówieśników. Dlatego też codziennie walczył, gdyż tylko zwycięzca mógł zyskać uznanie.
To miasto jest powalone. stwierdził w myślach z goryczą
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Pon 20:43, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em
Flossy Whitemore, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Jednorożców
|
Wysłany: Pon 20:47, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
UWAGA! Mój post zawiera spoilery z dalszych części sagi Pieśń Lodu i Ognia.
[MT - ZOO] Dzień 2, późny ranek.
Nowo poznany Ethan przyjrzał jej się ze zdziwieniem.
- Ej...
Obrażona Lacie posłała mu gniewne spojrzenie.
- SPOILER! - wrzasnęła. - Zaspoilerowałeś mi... - urwała, oburzona.
- Zepsułaś mi fotel. - odparł spokojnie. - Jesteśmy kwita.
Nadal urażona Lacie wyszła z budki. Minęli w milczeniu klatki z papugami.
- Ja też mam papugę. - powiedziała cicho. Jak gdyby go to coś obchodziło. Zatrzymała się przy klatce. - Ale moja papuga jest zupełnie biała.
Ruszyli dalej, ku krokodylom.
- Jesteś mutantem. - Lacie skrzywiła się. - Ale nie jesteś jedyny. To robi się chore.
- To nawet fajne. - powiedział i poruszył ręką. Lacie prawie poślizgnęła się na oblodzonym kawałku drogi. Zaśmiała się. - Spróbuj jeszcze raz, a wezwę Drogona. DRACARYS!
Rzucił jej rozbawione spojrzenie.
- Ale nie uważasz, że jestem podobna do Daenerys? - pogładziła swoje białe włosy. - Przecież była niezwykle piękna. Matka Smoków... Może zacznę nazywać siebie khalesi? Choć dzisiaj dostałam lepszy przydomek. - Zrobiła krótką pauzę, po czym ukłoniła się. - Stoi przed tobą wyleczycielka.
- Takie słowo w ogóle nie istnieje. - zauważył Ethan. - Aczkolwiek przyjemnie brzmi. Nakleiłaś plasterek jakiemuś biednemu dzieciakowi?
Lacie machnęła ręką. Mijali właśnie wybieg z pingwinami.
- Nie schlebiaj mi, tej sztuki jeszcze nie posiadłam. Na razie tylko uleczyłam szkolnemu dziwakowi dziurę w piersi.
- W takim razie gratuluję. - chłopak uśmiechnął się złośliwie. - Robb umrze. - dodał nagle.
Lacie stanęła jak wryta.
- Tylko nie mój Robb! Mój ukochany Robb! - wrzasnęła. Zadrżała jej broda. - Robb... Nieładnie tak spoilerować.
- To był naprawdę dobry fotel. - Ethan wzruszył ramionami.
Lacie westchnęła.
- Przynajmniej się do niego nie przywiążę... - urwała, dostrzegwszy lwy. Rzuciła się biegiem w ich stronę. - Są przepiękne!
Wskazała jednego z młodych lwów, z sierścią jaśniejszą niż pozostałe. Pisnęła radośnie.
- Jest cudowny. - stwierdziła, po czym odwróciła się w stronę nadchodzącego Ethana. - Pożyczysz mi pozostałe części Gry o Tron? Przeczytałam tylko pierwszą...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em dnia Pon 20:53, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A.
Louis Black, II kreski
Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:47, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] Dzień 2, 2 lipca, rano.
- Cholera – domyślił się o co chodziło i nie był zadowolony z tej wizji.
- Daniuśśś! – nalegała dalej Des.
- Dobra. – Poszli na górę, cała trójka. Megan chodziła po ścianie, Dan spokojnie ją dosięgnie.
- Pająki mają słodkie oczy – wtrąciła się Jen.
- Megan jest ogólnie miła – przerwała, widziała, ze Dan się waha. – I nie gryzie… bynajmniej mnie – Dan musiał się zmusić do tego kroku. Nie chciał dotykać tarantuli, jednak Des truła by mu cały czas.
„Raz kozie śmierć. Najwyżej zejdę na zawał albo będę umierał powoli z jakimś gównem w organizmie.
Mamy ładny ogródek. ”
Włochata istota zeszła Danowi na rękę. Była widocznie zadowolona i przebierała odnóżami.
- Des, zabierz … Megan – dziewczyna zabrała tarantulę. – W sumie to i tak nie sądziłem, ze kiedykolwiek ktoś zmusi mnie do trzymania tarantuli, a co dopiero z własnej woli.
- Chodźmy na dół – zarządziła Jenny. Desiree nie chcąc się narażać nikogo, głownie Dana na dodatkowe emocje. To mogło by się skończyć śmiertelnie dla Megan. Zaczęli już jeść.
- No to wiecie o mojej dziwnej mocy, ale jak się okazało nie jestem sam.
- Mac – wtrąciła Jenny.
- O ty mówię… i incydent z plaży. Myślicie, ze to możliwe. W zachowaniu Effy było coś niepokojącego, jednak nie sądziłem, ze czyta w myślach – nikt nie odpowiadał, ze wszyscy się z nim zgadzali – A wy zauważyłyście jakieś moce, mutacje?
- Nic – powiedziała Des.
- A nic – dokończyła Jenny.
- To coś dziś robimy? Może jakieś zapasy na wypadek głodówki?
- Myślę, że to dobry pomysł.
– Des, wiesz może co się stało tej dziewczynce na statku? Była taka przerażona?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez A. dnia Pon 21:08, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 21:15, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[ZOO] 2 lipca, 2, przedpołudnie.
Ethan wzruszył ramionami.
- Jasne.
Młode lwiątko przyskoczyło do siatki, machając ogonem. Po chwili wróciło do grupy, wzywającej go cichymi pomrukami. Część z nich patrzyła z wyrzutem na Ethana, podobnie jak zebry z sąsiedniej zagrody.
- Nie patrzcie tak na mnie. Mam gościa.
Jeden z lwów wstał, odwrócił się i dostojnym krokiem odszedł do swojego legowiska, zrobionego na kształt jaskini.
- To zatrzymaj się przy wejściu. Popilnuj, żeby nikt nie ukradł surykatek, kiedy mnie nie będzie.
Dziewczyna kiwnęła głową.
McSyer, przy samym wyjściu, odwrócił się i krzyknął:
- Interesuję cię także utrata dłoni przez Jaimie'go Lannistera?
Miał zamiar dodać coś jeszcze, ale dziewczyna zatkała już uszy.
Ethan prychnął i wskoczył na rower. Przejechał przez ulicę i stał już przed bramą do swojego domu.
Kiedy stanął przed drzwiami wejściowymi, zazgrzytał zębami.
Nigdy nie domkną dokładnie tych drzwi.
Wszedł do domu i od razu skierował się do sypialni, gdzie znajdowała się jego prywatna biblioteczka.
Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi, kiedy poczuł silne ukłucie w tył głowy.
Odwrócił się. Było pusto. Zauważył tylko jakiś umykający ogonek, chowający się za firanką.
A na jego łóżku spała dziewięciolatka z parku.
Szlag.
Najpierw wziął następne części Pieśni Lodu i Ognia, które miał w pokoju. Wsadził je do pustego plecaka, który zarzucił sobie na ramię.
Potem, z jednego ze starych zeszytów wyrwał kartkę, i nabazgrał na niej parę słów:
Mam nadzieję, że umiesz czytać.
Nie umiesz? Znajdź kogoś, kto umie.
Wafle są w górnej szafce na lewo od drzwi kuchennych. Reszta ciastek i cukierków znajduje się w pokoju, w ogromnej, oszklonej szafie. Normalne rzeczy do żarcia są w lodówce. I oddaj figurki, bo zauważyłem, że NIE MA ICH NA PÓŁKACH.
Ostatnie słowa zaakcentował silnym wieńcem ze szronu. Rzucił kartkę na biurko i wyszedł z domu.
Wskoczył znowu na rower i wrócił do ZOO. Podał dziewczynie plecak z książkami.
- Wszystkie są podpisane, moim imieniem i nazwiskiem. Ethan McSyer, jeśli nie pamiętasz.
Dziewczyna zabrała torbę.
- Lacie Vane.
Chłopak przewrócił oczami.
- Przynajmniej nie Daenerys Targaryen.
Ethan prychnął i klasnął w ręce. Płatki śniegu zawirowały wokół niego. Jakiś lew ryknął głośno, budząc kanonadę dźwięków innych stworzeń.
- No to idę je nakarmić. Jeśli chcesz, to w barze jest pełno jedzenia. Klucze mam tu - poklepał się po kieszeni i odszedł w stronę magazynów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em
Flossy Whitemore, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Jednorożców
|
Wysłany: Pon 21:39, 07 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT - Zoo] 2 lipca, 2, przedpołudnie.
- Nie zamierzam nic jeść. - prychnęła gniewnie Lacie, raczej do siebie, albo zwierząt. - Tam pewnie jest pełno mięsa.
Ruszyła za Ethanem, ściskając drogocenny plecak.
- Jak można sprzedawać hamburgery w zoo? Wiesz, jak się czują te wszystkie zwierzątka? Taka zebra patrzy sobie smutno na obżerających się zwiedzających, myśląc sobie: "Oh, jedzą świnkę. Świnkę, z którą pewnie mogłabym się zaprzyjaźnić"
Ethan wziął do rąk wiadro z rybami i ruszył w stronę wybiegu z pingwinami.
- Świnia i zebra? Nie widzę tego.
- A wiesz co jeszcze mogła sobie myśleć? - wrzeszczała za nim Lacie. - "Ta świnka pewnie miała marzenia. Może chciała podbić Amerykę jako zawodowa tancerka. ALE ZNISZCZONO JEJ WIELKIE PLANY"
Ethan spojrzał na nią jak na kretynkę.
- Ty nie mówisz poważnie.
- Całkowicie. - odparła poważnie Lacie. - Znasz myśli świnki? NIE. Jako dziecko pewnie uwielbiałeś świnkę Peppę, a potem żarłeś na kolację kanapki z szynką. Pff. Cóż za ironia.
Ethan, nakarmiwszy pingwiny wziął się za lwy.
- Surowe mięso. - Lacie skrzywiła się z oburzeniem. - A dlaczego by nie zrobić ze zwierząt wegetarianów?
- Mam im rzucać sałatę? - zapytał Ethan i parsknął śmiechem.
- Nigdy nie wgłębiałam się w psychikę zwierząt, do tej pory bardziej interesowali mnie ludzie. - odparła Lacie. - Ale mam wrażenie, że gdyby od maleńkiego zmieniono ich nawyki...
- Proszę cię...
- No dobra. - poddała się Lacie. - Rzucaj im to mięso, ale ja nie chcę patrzeć na to barbarzyństwo. Idę sobie w spokoju poczytać.
Ethan spojrzał na nią jeszcze na chwilę.
- Interesujesz się psychologią, czy czymś takim?
Podekscytowana Lacie pokiwała głową.
- Psychologia, psychiatria... Wiem wszystko o relacjach interpersonalnych. W ogóle ludzka psychika jest niezwykła i pokręcona. W przyszłości zamierzałam pracować razem z dzieciakami, które mają jakieś problemy trudne do zdefiniowania.
- Niedaleko jest psychiatryk. - mruknął Ethan.
- Wiem! - zawołała radośnie Lacie. - Fantastycznie, prawda?
Ethan uniósł brwi, myśląc, że żartuje.
- Tyle ludzi z tyloma problemami! Jestem ciekawa, co siedzi w ich głowach. - zatarła ręce i zaśmiała się. Po chwili spochmurniała. - Ale nigdy nie zgłębię się bardziej w ludzką psychikę, bo zaczął się ten koszmar.
Ethan mruknął coś o "psychicznych ludziach chcących zgłębiać ludzką psychikę".
- A ty czym się interesujesz? - zapytała nagle.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em dnia Pon 21:40, 07 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|