|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gaia
Sebastian Fleming, II kreski
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Sob 22:51, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[Zatoka] 1 lipca, ranek
Ostre promienie słońca obudziły Concepción. Dziewczynka podniosła się z łóżka i ziewnęła szeroko. Opuszczając stopy na drewnianą podłogę, zastanawiała się, dlaczego mama nie przerwała jej snu wcześniej.
Zeszła po schodach powoli, dostawiając nogę na każdym stopniu. Z ostatniego zeskoczyła.
Zajrzała do kuchni.
-Mamo?
Sprawdziła w pracowni.
-Tato?
Postanowiła odwiedzić jeszcze sypialnię- rodzice mogli zaspać. Pokonała schody w takim samym jak poprzednio tempie.
Pościel okazała się być poskładana i wygładzona jak zwykle. Dziewczynka wzruszyła ramionami i wróciła do swojego pokoju, by się ubrać i uczesać.
Pomarańczowa sukienka leżała odrobinę krzywo, ale Concepción nie zamierzała zbliżać się do żelazka. Związała włosy w koczka na czubku głowy i zupełnie spokojna wyszła z domu.
Tata obiecał jej, że zabierze ją do Zoo. Fakt, iż go nie ma, nie skreślał przecież sobotnich planów.
[Zoo] Południe
Concha zawiodła się wycieczką. W kasie nie było nikogo, kto wydałby jej kolorowy bilet, a na wybiegach nie zobaczyła żadnych zwierząt.
Nie miała co prawda pieniędzy, ale ogarnęła ją ogromna chęć zjedzenia loda. I tu spotkało ją rozczarowanie. Mała kawiarenka okazała się być zamknięta.
Nie chcąc wracać do domu, Concepción skierowała się w stronę parku, a po drodze po raz pierwszy pomyślała, że jest wyjątkowo pusto.
O jedną z ławek ktoś oparł deskorolkę. Dziewczynka podeszła ostrożnie od tyłu i zauważyła siedzącego na niej ciemnowłosego chłopaka. Przyjrzała się temu, co robił i wstrzymała oddech z oburzenia.
Gniewnym krokiem pokonała odległość dzielącą ją od chłopca i pociągnęła go za skraj koszulki.
Zdziwiony odwrócił się i podniósł...to jest zniżył wzrok.
-Przepraszam-odezwała się Concha- dlaczego zamrażasz kwiatuszki?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
A.
Louis Black, II kreski
Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:59, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] 1 Dzień, południe.
"Zaśnie. Zaśnie na wieczność. już nikt go nie obudzi. Nie będzie przeszkadzać. Znajdzie się tam gdzie chce.
Może na łące pełnej kwiatów
Przy kominku.
W lesie.
Razem z rodzicami.
Ale. Tego chciał?
jak zadecydować o śmierci.
Często nie ma wyboru.
Kiedyś może jego rodzice wrócą. Mam nadzieję, że ktokolwiek będzie mógł powiedzieć rodzicą, gdzie jest.
Pewnie przez pierwszy okres podzadzą się żałobie, poźniej...
O ile wrócą....
- Zasnął, pogrążony w śnie bez powrotu. - wyszeptał. nie wiedział czy ktoś go usłyszał, jedyna któta maiała na to szanse to Des. wszyscy byli przygnębieni, zagubieni.
[i]"Kiedyś ktoś napisze mój nekrolog. Jutro. Albo pojutrze."
Cisza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Helen!
Nolan Knight, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chyba Świnoujście.
|
Wysłany: Sob 23:14, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[Szpital psychiatryczny] Dzień 1, południe.
Nerine spojrzała na Deborah.
- W przyszłości trzeba będzie coś tym psycholom podrzucać do żarcia, bo jeszcze stąd uciekną. A co do twojego pomysłu to macie bliżej do pubu
- Macie? To nie idziesz z nami?
- Deb, znasz mnie
- Super. A ty Kage idziesz?
- W sumie to mogę.
Nerine spojrzała na nich i przypomniała sobie o 'opętanej' rudej.
"Cholera, czemu nie pomogłam Deb? Mogłam to zatrzymać, albo choćby spowolnić czas i odepchnąć tą świruske. Cholera, choćby nikt nie wie o tej mocy. Jedyny plus"
- Albo wiecie co? Chce coś sprawdzić na cmentarzu. A teraz chodźmy stąd, bo zamierzam zająć mieszkanie dziadka nim mnie wyprzedzą - powiedziała kierując się do wyjścia.
[Przedszkole w MT] Dzień 1, południe. - Echo
Dziewczyna weszła z Glenem do przedszkola. Było w nim około czterdzieści dzieci, a w tym dziewięć niemowlaków. Wiele dzieciaków beczało, a kilkoro podchodziło do Echo z pytaniami.
- Gdzie jest moja maamaaa?! - krzyknął na oko pięciolatek.
- Przyjdzie, a teraz idź spać
- Ale ja chcę do maamyy!
Echo rozejrzała się spanikowana po pomieszczeniu po czym stanęła na krześle.
- Dzieci, słuchajcie! Waszych rodziców na razie nie ma, ale wkrótce po was wrócą. Zachowajcie spokój i bądźcie grzeczni, a wszystko będzie dobrze - powiedziała blondynka.
Po tyk słowach jeszcze więcej dzieci się rozpłakało.
- Coś ci nie wyszło - zadrwił Glen.
- Dobra, to mam inny plan. Leć do sklepów po pieluchy, mokre chusteczki, mleko w proszku, kaszki, trochę owoców, czekoladę i różne napoje. Jak w sklepie znajdziesz zabawki to też przynieś. Po drodze skocz do mojego domu po skrzypce
- Te żarcie to ja rozumiem, ale na cholerę skrzypce?!
- Nie gadaj tylko biegnij! - krzyknęła Echo po czym podeszła do niemowlaków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rudzik
Celty N. Knight, II kreski
Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 1:27, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
+16 *
[MT] Dzień 1 (1 lipca), po południu
Effy jakoś nie umiała płakać na tym prowizorycznym pogrzebie. Spojrzała na Dana i usłyszała jego myśli.
Ciekawe co by było, gdybym wypróbował tę moc na Lacie?
Dziewczyna nie zrozumiała o co chodzi dopóki Dan nie zbliżył się do jasnowłosej. Złapał ją mocno za rękę i Lacie zaczęła piszczeć.
-Tyyy! - krzyknęła na niego kiedy wreszcie ją puścił.
Dalej wszystko potoczyło się dosyć szybko. Dziewczyna chwyciła za łopatę leżącą na ziemi i z całej siły uderzyła chłopaka. Dan zachwiał się i upadł na ziemię. Zadowolona Lacie przygniotła ciało nogą i wyszczerzyła się do reszty.
-Ha! Wygrałam ty chodzący kontakcie!
Effy wybuchnęła śmiechem. Dan jęknął i powiedział coś niewyraźnie.
-Co tam mamroczesz?
-Złaź ze mnie wariatko!
-Śmiesz nazywać mnie wariatką?! - na twarz Lacie wstąpił wyraz czystej nienawiści. - Zginiesz marnie!
Lacie ponownie chwyciła za łopatę i przyjęła pozycję bojową.
-Wstawaj i walcz ty elektryzujący śmieciu! - krzyknęła.
-Imponujące, ile ta dziewczyna ma w sobie ducha walki. - odezwała się Des stojąca obok Effy.
Lacie właśnie obkładała Dana łopatą wykrzykując przy tym przekleństwa w jego kierunku. Reszta po prostu stała i przyglądała się całej scenie. Dan co chwila próbował kopnąć Lacie prądem, jednak z marnym skutkiem. Znów przygniotła go nogą.
-Oznajm wszystkim moje zwycięstwo albo skażę cię na karę śmierci!
-Że co?! - Dan próbował wstać, ale Lacie mocno go trzymała.
-Powtarzaj za mną! Ja, Dan ogłaszam, że Lacie jest najwspanialszą, najmądrzejszą...
-Nigdy tego nie powtórzę...Auu! - Lacie kopnęła go w brzuch.
-...i najurodziwszą dziewoją na całym świecie! - dokończyła z dumą. - I że pokonała mnie ona w uczciwej walce za pomocą swojej zacnej łopaty. I po tym zwycięstwie do końca mego marnego życia będę jej służyć! Amen!
-No teraz to cię pogięło...
-Powtarzaj!
Effy uśmiechnęła się złośliwie. Dan wiercił się na ziemi.
-Ja, Dan, ogłaszam, że Lacie...To największa świruska na tej ziemi! - krzyknął.
-Osz ty...-Lacie wróciła do obkładania Dana łopatą.
Uspokoiła się dopiero pół godziny potem, gdy chłopak, cały posiniaczony i ubrudzony ziemią jęczał by dała mu wreszcie spokój.
Wariatka. Wiedziałem, że to wariatka. - usłyszała Effy.
* Ze względu na wyjątkowo brutalną łopatę! ; P
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudzik dnia Nie 1:32, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 7:21, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] 1 lipca, 1, południe
- Dlatego, że mam urlop dwugodzinny, który wykorzystuję w celu poprawy ekosystemu miasta Michealtown.
Ethan wzruszył ramionami.
- Trzy razy cztery?
Założył ręce na piersi i wstał z ławki. Zerknął na zegarek. Południe.
Jeśli nic się nie zmieni do wariantu C, czyli do jutra, nie będzie ciekawie.
Uwagę McSyer'a przykuła kamera monitoringu. Wyłączona.
Więc to nie jest eksperyment.
Zaburczało mu w brzuchu.
Ethan przewrócił oczami. Przy takiej sytuacji jedzenie wydawało się najmniej potrzebną rzeczą na świecie, ale z drugiej strony jeśli czegoś nie zje, to nie zrobi w ogóle nic. Jako, że McSyer nie miał żadnego pomysłu, co może robić innego, skierował się z powrotem do swojego domu na Livin Street.
Na pewno coś jest w lodówce.
Wskoczył na deskorolkę i odepchnął się mocno, kierując się w stronę swojej własnej posesji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaia
Sebastian Fleming, II kreski
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Nie 11:29, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] 1 lipca, 1, południe
Concha stała przez chwilę zdezorientowana, po czym spojrzała za odjeżdżającym chłopakiem.
-Ej! Poczekaj!
Podciągnęła skarpetki i rzuciła się biegiem. Wołała, ale ciemnowłosy nie miał zamiaru nawet się odwrócić. Kiedy wyjechał na jezdnię, poczuła, że opuszczają ją siły.
Oparła dłonie na kolanach i pomyślała: Tak bardzo chciałabym, żeby ta deskorolka się zatrzymała.
Podniosła wzrok w odpowiednim momencie, by dostrzec jak kółka ze zgrzytem hamują, a nieprzygotowany chłopak ląduje na betonie.
Dostrzegła swoją szansę i potruchtała do poszkodowanego.
-To bardzo...niegrzecznie...tak uciekać-wysapała.
Spojrzał na nią spode łba i otrzepał spodnie.
-Idę do domu.
Concha zagryzła wargę.
-Są tam twoim rodzice? Bo moich nie ma. To znaczy w moim domu. Ich nie ma. Nie martwię się, ale nie jadłam jeszcze śniadania. A szafki są u nas strasznie wysoko.
-Weź sobie drabinę-burknął, a jego mina wyrażała to, jak bardzo chciałby się jej pozbyć.
Pojedyncza łza zakręciła się w oku dziewczynki.
-Jesteś niemiły-powiedziała cicho.
-Jestem- odparł.
Concha tupnęła nogą.
-Pójdę z tobą. Wzrostem przypominasz tatę.
-Nie pójdziesz- chłopak wyglądał na coraz bardziej zirytowanego.
-Nie będę przeszkadzać- spróbowała.
-Będę zajęty-odparował.
-Będę patrzyła, jak jesteś zajęty- nie ustępowała Concepción.
Znowu spotkała się z odmową.
-Nie.
Gorączkowo poszukiwała argumentów.
-Mam twoją deskorolkę- rzekła wreszcie i szybko podniosła ją z ziemi.
-A ja mam nogi- powiedział niewzruszony.
Dziewczynka usiadła na deskorolce, trzymając się oburącz za jej krawędzie i odepchnęła się mocno nogami.
-Łap mnie!
-Nie-powtórzył.
Concha nie tłumiła dłużej zdenerwowania. Zahamowała, wstała i kopnęła deskę w krzaki.
-Idę sobie-burknęła.
Odeszła kilka kroków, a deskorolka podniosła się nieznacznie i podążyła za nią. Zza pleców dobiegło ją pełne ulgi westchnięcie chłopca.
Obejrzała się przez ramię i zobaczyła, jak odchodzi w przeciwnym kierunku.
Odczekała moment i poszła za nim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A.
Louis Black, II kreski
Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:33, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] Dzień 1 (1 lipca), 1, południe
„Co za wariatka!”
Był wściekły.
„Żywy kontakt pokaże co potrafi.”
Na jego szczęście wszyscy stali plecami do Dana. Lacie dochodziła do siebie po okładaniu chłopaka łopatą. Wystrzelił dwoma piorunami, właściwe trzema. Dwa wielkie, lecące obok Lacie, a jeden malutki, którego poczuła dziewczyna. Znów krzyknęła. Wszyscy się na nią spojrzeli. Ona z mieszanymi uczuciami patrzyła na Dana. Ten jedynie uśmiechnął się znacząco do Des. Wiedziała o co chodzi. Lacie też doszła do wniosku, że to Dan, jak w inny sposób mogła oberwać PIORUNEM?! Piorunem po którym dalej żyje i czuje się dobrze.
- Bisou, bisou – poprawił torbę na ramieniu i ruszył w przeciwnym kierunku do wszystkich. Nie wiedział czy ktoś za nim pójdzie. Nie interesowało go to, jednak miał nadzieje, że ktokolwiek się nim przejmuje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez A. dnia Nie 13:00, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em
Flossy Whitemore, III kreski
Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Jednorożców
|
Wysłany: Nie 14:14, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
[MT] Dzień 1 (1 lipca), 1, południe
- EJ! - Lacie zgięła się wpół, wybuchając śmiechem. - Jeszcze z tobą nie skończyłam!
Z tą świruską to miał rację, ale kij z tym.
- Lacie, dziecko anioł - mruknęła ironicznie Clarissa, unosząc brwi.
- GARDZĘ przemocą. - powiedziała poważnie Lacie. - Wręcz się nią BRZYDZĘ. Ale potraktował mnie prądem.
Przyglądały się przez chwilę odchodzącemu chłopakowi.
- Teraz mi go trochę żal.
Des kiwnęła głową. Szybkim krokiem doszły do odchodzącego Dana.
- Wariatka do ciebie wróciła. - powiedziała wesoło Lacie, uderzając go mocno w ramię.
Jęknął i spojrzał na nią gniewnie.
- Odwal się. - burknął i pomasował ramię. - Czego chcecie?
- Nie chcesz poszukać końca? - zapytała Effy.
- Końca?
Lacie pacnęła go dłonią w głowę.
- Przecież gdzieś muszą być dorośli. Chyba, że jest tak, jak mówi Clary i... - zmarszczyła brwi i zamyśliła się. - Bariera...
- Jestem głodna. - powiedziała nagle Rose. Wskazała ręką boisko po drugiej stronie. - Jak daleko stąd jest McDonald's?
- Parę przecznic dalej. Jeśli jeszcze go nie roznieśli.
Nea pokręciła głową.
- Naprawdę, najpierw powinnyśmy...
Lacie machnęła ręką.
- Jest pora obiadowa. Nie umiem długo chodzić o pustym żołądku...
*kilkanaście minut później*
Rozejrzała się po prawie pustym McDonaldsie.
- Pewnie najpierw napadli na sklepy.
Chłopiec siedzący przy jednym ze stolików spojrzał na nich.
- Moja mama nie pozwalała mi jeść hamburgerów, wiecie? - wybełkotał z pełną buzią. - A teraz mogę jeść, jeść i jeść.
Oburzona Lacie podeszła do niego bliżej.
- I bardzo dobrze, że ci nie pozwalała! Tam jest mięso z biednych przemielonych zwierzątek. Mogę wam powiedzieć, jak robią nuggetsy.
Clary złapała ją za łokieć, ciągnąć w drugą stronę.
- Chodź, weźmiemy ci jakąś sałatkę.
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Em dnia Nie 14:26, 06 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|