Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział X
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Sob 17:39, 30 Cze 2012    Temat postu:

[Regnards] Dzień 14, popołudnie

Usagi stał prosto trzymając katanę ostrzem ku ziemi. Słońce opiekało jego odsłonięte plecy a woda ze strumyka opłukiwała stopy.
Zamknął oczy, robiąc głęboki wdech.
Oczyść umysł.
Jesteś tylko ty, miecz i wszechświat.
Poczuj ruch powietrza wokół siebie. Parę unoszącą się z ziemi. Szum rozwianej trawy.

To zawsze radził mu brat. Abu oczyścił umysł i wyzbył się gniewu.
Tylko po to, aby wyzwolić go w precyzyjnym cięciu.
Kage uchylił lekko powieki i już w tej samej chwili odbił ostrze od ziemi, obrócił rękojeść w dłoni i wyprowadził silne cięcie w lewy bok wyimaginowanego przeciwnika.
Zatrzymał się w połowie ruchu zaciskając mocno zęby. Syknął niczym wąż wbijając miecz w ziemię. Krzyknął opętańczo i kopnął wodę co dało mu tyle co nic.
Dalej mi nie wychodzi.
Wielokrotnie widział ten ruch, jeden z lepszych należących do jego brata. A wystarczyłby tylko jeden raz.
Setki razy odtwarzał w pamięci ruchy ciała tamtego, zwracając szczególną uwagę na wszelkie obciążenia, jakie z sobą niósł atak.
Usiadł w wodzie, a następnie padł na plecy, chłodząc ciało zimnym nurtem wody.
Może tu chodzi o sprawność mojego ciała? To wciąż za mało?
Uniósł do góry dłoń i zacisnął ją w pięść.
A może coś przeoczyłem.
Opuścił rękę do wody wpatrując się intensywnie w błękitne niebo. Rzadko kiedy coś umykało jego uwadze.

Gdy usłyszał znajomy krzyk paniki nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Podniósł się sondując mocą otoczenie w poszukiwaniu mutanta.
Czyżby już się zaczęło? - zapytał sam siebie, wyobrażając sobie o czym może myśleć Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:59, 30 Cze 2012    Temat postu:

[Elektrownia] Dzień 12 (12 lipca), noc - Matson

Wszyscy w miarę się rozlokowali, starając zasnąć. Matson wierciła się na swoim posłaniu, złożonym z dwóch koców, ignorując Neę, mamroczącą pod nosem:
- Mógłbyś sprawdzić, co z moją siostrą?
"Zwariowała?"
- Wiem, że nie jesteś duszą na posyłki, ale... Proszę.
"Zwariowała".
- Dziękuję.
Fioletowowłosa przekręciła się na drugi bok, zapadając w sen.

***

Chłopak miał około 15 lat, ciemne włosy, zielone oczy, wyryty na czole napis KŁAMCA i ewidentnie był torturowany. "Parker".
Adams uniósł wzrok i wzdrygnął się, budząc.
- Ktoś tu jest?
"To tylko sen", uspokoiła się.
- Ja - powiedziała, podchodząc do chłopaka i kucając.
- Halo?
- Ja, idioto - zirytowała się, potrząsając jego ramieniem. Nie poczuła nic. Jej ręka przeszła przez jego ramię, jakby była powietrzem. "OK, z reguły nie zdarzają się takie dziwne sny. Przecież to MÓJ sen, więc to MÓJ mózg go... tworzy. Dlaczego więc do cholery on mnie nie widzi?!".
Obróciła się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Jakaś dziewczyna, prawdopodobnie strażniczka, weszła do środka z miską przypleśniałego jedzenia.
- Ej, karmicie go pomyjami?! - warknęła Matson, stając dziewczynie na drodze. Ta jednak przeszła przez nią. "Oni mnie nie widzą, nie słyszą... Jestem duchem? Umarłam?".
Spojrzała na Parkera, który krzywiąc się, jadł spleśniałego pomidora.
- Pomogłeś nam, a teraz... - mruknęła do siebie z żalem.
Nagle wszystko zniknęło.

***

- Matson!
- Co? - potarła rozespane oczy. "Sen?". Pochylała się nad nią dziesiątka osób. Lacie odetchnęła z ulgą.
- Myśleliśmy, że nie żyjesz.
- Hm?
- Leżałaś jak kłoda. Płytki oddech, niskie ciśnienie. Nawet się nie poruszyłaś.
"Nie sen. Mutacja".
- Żyję, czuję się dobrze, nic mi nie jest. Jasne? - warknęła ostro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Sob 22:33, 30 Cze 2012    Temat postu:

[Regnards] Dzień 14, popołudnie - Katherine Abbys

Kat pływała w rzece niedaleko wodospadu, gdy zauważyła TO.
TO było długie i znajdowało się w miejscu jej waginy.
To penis, idiotko. - pomyślała.
Krzyknęła zaskoczona, zauważając zmianę zachodzącą w barwie jej głosu. Uniosła dłonie i dostrzegła, że są szersze, a jej ramiona są dłuższe i bardziej umięśnione. W miejscu niewielkich piersi znajdował się umięśniony tors, a miała równie umięśnione co ręce.
Była wyższa o kilka cali i stała się facetem.
Kurczowo przyłożyła dłonie do głowy dotykając cienkich krótkich włosów. Krótko ściętych z tyłu i po bokach, oraz lekko kręconych z przodu.
Usłyszała(czy raczej usłyszał xD) czyjeś kroki i odwrócił/a się w tamtą stronę.
Kage przez chwile mierzył ją/jego wzrokiem, po czym zaśmiał się urwanie.
- O co ci chodz... - urwała widząc że chłopak wskazuję taflę wody. Jednocześnie trzymał się kurczowo za brzuch.
- Zobacz odbicie - odparł tamten spoglądając na Abyss kpiąco.
Spojrzał w dół widząc 14-letniego osobnika o wąskim podbródku, pełnych ustach, dość szerokim nosie i lśniących bursztynowych oczach.
- Z.. Zil?

[Regnards] Dzień 14, popołudnie

- Zil?
Usagi'emu uśmiech spełzł z twarzy w tej samej chwili w której usłyszał to imię.
Nie pomyślałem o tym że jej się z nim skojarzy. Kretyn.
Podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- To nie on, tylko twoja moc - odparł. Reakcja Abyss zaskoczyła go. Kage dostał lewym prostym prosto w nos, wpadając przy tym do wody.
- I mi nie powiedziałeś? - zapytał świdrując chłopaka wzrokiem. Japończyk wytarł krew spod nosa i parsknął cicho pod nosem.
Wygląd Zila. Jego siła, technika, sposób mówienia a nawet jego wzrok?
- Przybyłem tu bo wyczułem mutanta tam gdzie go nie było - wycedził przez zęby spoglądając na tamtego z wyzwaniem. - Zmieniasz się w zmarłego brata. To nawet ma sens.
Tamten kiwnął głową, po czym zaśmiał się wesoło wzruszając bezradnie ramionami.
- Chyba idiotyzmem byłoby nazywanie mnie Kat. - Spojrzenie Usagi'ego wystarczyło mu za odpowiedź. - Więc może jednak to dobry pomysł abyś mówił mi Zil.
Brunet spojrzał na szatyna, po czym podał mu spodnie i bluzę.
- Cale szczęście że zawsze nosisz męskie ubrania - zerknął na wymiary na metce, unosząc przy tym brwi. - XL? To nie przesada?
Zil pokręcił głową robiąc śmiertelnie poważną minę, co w jego wydaniu wyglądało idiotycznie.
- Widzisz. Moje dziwactwo na coś się przydało.
Usagi kiwał powoli głową. Ciągle nurtowała go jedna sprawa.
- Ka... Zil. Byliście tu dłużej ode mnie. Widzieliście coś dziwnego?
Tamten podrapał się za uchem i posłał Usagi'emu przeciągłe spojrzenie.
- Było kilka takich rzeczy. Półmetrowe gołe pająki, skrzydlate lisy, stare opuszczone laboratorium..
- Co? Stare opuszczone laboratorium? - przerwał Zilowi uśmiechając się półgębkiem. - Pokażesz mi gdzie?
Tamten wzruszył ramionami, ubrał bluzę i machnął w stronę Usagi'ego aby szedł za nim.
Może tam jest ta stłumiona jedna kreska. Ciekawe co to oznacza.
Pokręcił głową, czochrając przy tym długie czarne włosy.
Może ma jedną kreskę ale włada wektorami. To potężna moc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:11, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Dom poza MT] Dzień 12, późny wieczór – Alexandra
Dziewczyny ocknęły się w runie domu.
– Wredne, wredne, małe – małą dokończyć, jednak zobaczyła budzącą się Paige.
- Ugh, jeszcze je spotkamy.
„Dobra. Jesteśmy w domu z sąsiedztwa. Te powalone mutanty. To przez nich straciliśmy przytomność.
Cholera. A Paige…”

Spojrzała na siostrę leżącą obok, która jeszcze nie miała zamiaru usiąść, ma co dopiero wstać..
„ A Paige rozcięła sobie głowę. Trfu. Oni jej prawie rozj*bali czaszkę, ale to pomińmy. Ale teraz jest cała.
No tak! Zapomniałam o tym ‘cudownym dotyku białowłosej księżnej na czarnym mule bez aseksualnego księcia oraz zagrody jednorożców’ . Bla, bla, bla.
Myślę, ze jednorożce pogodzą się z mułem. Lacie będzie piękną matką w różowym zamku.
Ament.”
Wybiegła potykając się o gruzy i zniszczone rzeczy na ulicę z nadzieją, że gdzieś jeszcze ich zobaczy.
[i]„Nie ma ich. Teraz to może i lepiej. Dla nich.
Zawsze można umrzeć z przedawkowania.”

Wracając do pozostałościach po domu przyglądała się ogrodowi oraz napisowi: POZDROWIENIA OD MUTANTÓW.
„Pojeby. Raczej POZDROWIENIA OD POJEBÓW. Każdy wiedział by o co chodzi. A jedna litera mniej.
Właściwe to trzeba być mocno powalonym by coś takiego wypalać, kiedy całe miasto cię szuka.
Cóż są dwie rzeczy, które nie mają granic - wszechświat i głupota ludzka.”{/i]
Przechodząc przez coś co wcześniej służyło jakie drzwi wejściowe masowała sobie głowę. Unosząc wzrokiem napotkała dziewczynę o rudych włosach.. Znała ją, bardzo dobrze. Po części były przyjaciółkami.
- Sara. Sara Bellum – nie musiała wypowiadać jej nazwiska, jednak chciała się upewni ć czy pamięta prostą rzecz. Spojrzała na nią z uśmiechem.- Czyżbyś się o na martwiła. Nic nam nie jest. Nie licząc tego, ze prawie zginęłyśmy z rąk mutantów świrów to nic się nie działo. Nic, a nic.
[i]„Hymmm, musze kiedyś powiedzieć, że chce mieć ładną trumnę, I tylko słoneczniki na grobie. Nigdy nie wiadomo czy ktoś się na mnie nie czai.
Really. Tylko muszę poprosić kogoś kto będzie chciał się tym po części zająć.
Choć może mogliby mnie spalić…”



[Dom poza MT] Dzień 12, późny wieczór – Paige

„Cóż, mają charakter. Warto by było się z nimi zabawić.
Team Lacie!”

Zobaczyła Sarę oraz swoją siostrę wracającą z ‘podwórka’ orazr dugą dziewczynę.
= Wow, jak miło. Dawno się nie widziałyśmy Saro. Pewnie balowałaś w mieście.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A. dnia Nie 1:13, 01 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Nie 14:07, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Elektrownia] Dzień 12 (12 lipca), noc.

Lacie przyglądała się Matson podejrzliwie. Potem wzruszyła ramionami, stwierdzając że Matson i tak nic nie powie.
- Boli cię głowa czy coś? - zapytała z troską, wpatrując się w dziewczynę wyczekująco.
- Nie. - warknęła.
Lacie westchnęła i wróciła do Robba, który tarł oczy, rozespany. Usiadła koło niego, a on położył głowę na jej kolanach.
Uśmiechnęła się, gładząc jego gęstą, brązową czuprynę. Miał dziesięć lat, a wyglądał na góra sześć. I tak bardzo różnił się od Rosemary. Ona była pełna ironii i była inteligentniejsza od swoich rówieśników. Lacie zacisnęła zęby.
Chciała być jak ja. Chciała wygrywać, chciała jeździć na konkursy...
Robb uniósł główkę i otarł wierzchem dłoni parę łez które zdążyły spłynąć po jej policzkach.
- Lacie... Nie martw się, odbijemy Michaeltown!
Nie o to chodzi.
- Wiem. - mruknęła i zerknęła w bok, prosto na śpiącego Jaydena. Nadal nie miała okazji porozmawiać z nim na osobności, i niezbyt jej się do tego śpieszyło.
- Co... Co zrobisz, gdy już będziemy mieli miasto? - zapytał Robb i ziewnął, z powrotem się w nią wtulając.
Uzdrowicielka zastanawiała się przed chwilę.
- Nie wiem. Wiem tylko że najpierw muszę pomścić Rose i Leana. - wycedziła. - Deborah sama nie wie co zrobiła.
- Co chcesz zrobić? - zapytał cicho chłopiec.
- Chcę tylko by przeprosiła. - uśmiechnęła się kpiąco Lacie, zaczynając obmyślać jakich tortur użyje by ją do tego zmusić. - Najlepiej na kolanach. Muszę także wpaść do dawnego przyjaciela. - dodała i zaśmiała się. Nagle usłyszała trzask krótkofalówki, którą nadal miała schowaną w staniku. Wsadziła dłoń do sukienki, która i tak była na nią nieco za luźna.
Jayden obudził się i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
Lacie z przerażeniem wpatrywała się w krótkofalówkę. Wcisnęła przycisk.
- Lacie, odbiór.
- Percival. - wymamrotała. - Percy, żyjesz. Jakie szczęście.
- Gdzie jesteście?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Co?
- A co jeśli Deborah znów postanowi cię torturować?
- Nie znajdzie mnie. - prychnął Percy. - Słuchaj, radzę wam się pos... - Lacie usłyszała jakieś zakłócenia i zmarszczyła brwi. - Tu zaczyna się robić nieco...
- Ej, Percy? Kurna. - warknęła, kładąc krótkofalówkę na zimnej podłodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Sebastian Fleming, II kreski



Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 14:18, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Nieokreślone miejsce kilka dni marszu od MT] Dzień 14, popołudnie


Mam nadzieję, że umiesz czytać.
Nie umiesz? Znajdź kogoś, kto umie.
Wafle są w górnej szafce a lewo od drzwi kuchennych. Reszta cias cukierków znaj się w pokoju, w ogromnej, oszklonej f Norm rze
do żarcia są w lodówce. I oddaj figurki, bo zauważyłem, że NIE MA ICH NA


Tyle mniej więcej pozostało z wymiętoszonej i spopielonej karteczki, jedynego przedmiotu, który udało się ocalić z pożaru. Gniotła ją w palcach, widząc w niej swoją jedyną motywację do dalszej wędrówki.

Dziewczynka zatrzymała się przy dużej kałuży i zobaczyła znane już sobie odbicie: spalone końcówki włosów, czarne smugi na twarzy, brudna sukienka. Na ramionach wisiał dziurawy plecak z dożywotnim zapasem wafli i kilkoma butelkami wody znalezionymi w porzuconym samochodzie.
Concepción nie zastosowała się do nakazu Ethana: miniaturowe pokemony były teraz jej ostatnimi towarzyszami. Kilka z nich upchnęła do kieszeni, a ożywiony Zubat podróżował na jej ramieniu. Pogładziła go po grzbiecie i z westchnieniem ruszyła przed siebie.

Straciła orientację w terenie co najmniej trzy dni temu, a krajobraz wokół zaczął przypominać górski. Wydawało jej się, że słyszy szmer wody i skierowała się w stronę jego źródła.

Pół godziny później Concha dostrzegła w oddali dwie chłopięce sylwetki. Puściła się biegiem w ich stronę, nierozważnie krzycząc:
-Czekajcie!
Jeden z nich usłyszał ją i gwałtownie się zatrzymał, błyskawicznie wydobywając zza pleców lśniący, zakrzywiony miecz.
Dziewczynka pisnęła i wyhamowała, o mało się nie przewracając. Obróciła dłonie w stronę chłopca, a gdy zobaczył, że są puste, powoli opuścił broń.
Concepción ostrożnie zbliżyła się do niego, mierząc wzrokiem jego długie, czarne włosy i skośne oczy.
-Przepraszam- odezwała się cicho. -Widzieliście może Ethana?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin